Witajcie.
Kupiłam podkład mineralny ze sklepu
kolorówka.com, a
właściwie zestaw do zrobienia go w domu. Wybrałam opcję dla sery
suchej/normalnej z tlenkiem pastelowym i dokupiłam puder perłowy, aby miał
właściwości odżywcze.
Ze sklepu ZSK dokupiłam hydrolizowane
białka jedwabiu i keragenian, czyli silikon roślinny. Mam zamiar ukręcić sobie serum na
końcówki włosów, oraz silikonową bazę pod podkład (którą pewnie będę używać zimą).
Moja zniszczona skóra niestety potrzebuje powłoki, żeby woda z niej nie
parowała. Tak samo z włosami - olejki im nie wystarczają. Wybrałam przesyłkę
łączoną i czekam na kuriera.
Wczoraj natrafiłam w Internecie na program
Dzień Dobry TVN dot. ręcznie robionych kosmetyków. Dermatolog wypowiada się w
tej kwestii. Niestety, w moim odczuciu to, co mówi nie trzyma się kupy.
Zapraszam do obejrzenia:
Już jej pierwsze zdanie jest żenujące -
"wszystko, co mamy z Ziemi jest ekologiczne, bo nie mamy tego z innych
planet...". Pestycydy,
ołów, modyfikacje genetyczne... super, ale czy poważnie tym wszystkim musimy
się smarować? Dla mnie
ekologiczne, to to, co daje nam sama matka natura bez ingerencji człowieka.
Człowiek może zasadzić, ale naturalnie powstałe nasiona, na naturalnej ziemi i
pozwolić im naturalnie rosnąć - tak jak wtedy, gdy byliśmy zdani na naturę.
Zanim zaczeliśmy ją niszczyć z chęci zysku. Paradoksalnie niszczymy także samych siebie. Ta Pani chyba nie zna
słowa "ekologiczne" i powinna poczytać słownik.
Słuchając tej dziwnej odpowiedzi
momentalnie przypomniał mi się kawał:
Przychodzi policjant do księgarni i mówi:
- Chciałbym kupić jakąś dobra
książkę.
Kasjerka:
- To może zaproponuję panu książkę o
logicznym myśleniu.
- A jaka to książka???
- No to może ja panu podam przykład: Ma
pan w domu akwarium???
- No mam!
- Czyli lubi pan zwierzątka???
- No lubię.
- Czyli jak zwierzątka to pewnie spacerki
z pieskiem w parku???
- No tak!
- No a jak spacerki to najchętniej z
kobietą??
- No tak jak najbardziej:).
- No widzi pan czyli nie jest pan
pedałem!!! I to jest właśnie logiczne myślenie!!!
- Wyśmienicie kupuję tę książkę!!!
Wychodzi ze sklepu i spotyka kumpla. Ten
go pyta:
- TY co masz??
- A nic książkę o logicznym
myśleniu.
- A o co chodzi w niej???
- Zaraz ci wyjaśnię na przykładzie. Masz w
domu akwarium???
- NIE
- No to jesteś pedałem!!!
Mieszanie kosmetyków - proporcje.
To jest kwestia kluczowa. Dozwolonych stężeń składników
aktywnych należy bezwzględnie przestrzegać. Każdy z półproduktów ma stężenie,
które można użyć w preparacie. Np chcemy zrobić 50 ml kremu, dozwolona ilość
jakiegoś składnika np do 5%. Myślę, że proporcje każdy wyliczyć umie.
Jeśli zdecydujecie się robić sobie
kosmetyki, zdecydowanie polecam
wagę jubilerską. Jest to wydatek ok. 20 zł z przesyłką, a zyskujemy dokładność, czyli
bezpieczeństwo. W przypadku korzystania z wagi, potrzebujemy gęstości
produktu/ciężaru nasypowego, który jest podany na stronie z półproduktem.
Musimy przeliczyć ml na g, czyli gęstość*objętość. W przypadku wody gęstość
wynosi 1, a więc 1 ml = 1 g. Za mnie po odpowiednich ustawieniach
wszystko liczy Exel - wystarczy, że wpiszę ile kremu chcę uzyskać :-)
Myślę, że nie ma w tym nic skomplikowanego
i przeciętnie ogarnięta osoba sobie z tym poradzi. Oczywiście należy
także mieć papierki lakmusowe do sprawdzania pH, wiedzieć jakie składniki
pasują do siebie, do jakiego pH i jak w razie czego je zmienić. Większość osób,
które decydują się na robienie kosmetyków w domu posiada dużą wiedzę i zdaje
sobie sprawę z tego, że nie można mieszać wszystkiego jak popadnie. Tym, którzy
nie wiedzą (a biorą się za to) i/lub ogólnie inteligencją nie grzeszą, mogę powiedzieć jedno: jak
to w życiu - za głupotę się płaci. Każdy błędy popełnia, kwestia tego czy się
na nich uczymy. Najogólniej rzecz mówiąc - biorąc
się za robienie smarowideł musisz faktycznie wiedzieć, co robisz! Jeśli tak jest to nie widzę
przeciwwskazań. Jeśli nie
wiesz co, z czym, jak i dlaczego, a chcesz zrobić krem - najpierw chłoń wiedzę.
Bezpieczeństwo, koncerny.
Kolejny temat - czy substancje
kupowane w sklepach z półproduktami są bezpieczne. Tutaj można by się
zastanawiać, ALE żyjemy w XXI wieku i nie sądzę, aby nikt tego nie kontrolował.
Kosmetyki w sklepie może i mają atesty, ale wg norm, które zmieniają się raz na
ileśtam lat. Moim zdaniem są to normy wygodne dla koncernów kosmetycznych i co
za tym idzie dla Państwa, bo przecież sporo kasy idzie na jego konto. Obserwuję
to co dzieje się na świecie i myślę, że to tylko marketing, nabijanie kasy. Skoro powstała moda na olej
arganowy, to czemu by nie napisać wielkimi literami na opakowaniu, że produkt
go zawiera? Przeciętny
konsument nie zagłębia się w skład i nie wie, że owego oleju albo tam nie ma,
albo jest za konserwantami, czyli w śladowych ilościach. Nie bez powodu kremy
"domowe" tak wielu osobom bardziej odpowiadają. Niemniej kwestie bezpieczeństwa
każdy w tym temacie odbierze inaczej.
Dermatolog w filmie wspomniał też,
że rynek kosmetyczny eliminuje to, co okazało się być szkodliwe... po
ilu latach? Ile alergii i innych dolegliwości musiały wywołać, aby je
wycofano? Mamy ufać koncernom kosmetycznym i farmaceutycznym, czy
naszej intuicji, myśleniu i pragnieniu życia zdrowo, wyrwania się z ram
zakłamania i dążenia do zysku przez ogromne koncerny oraz instytucje?
Hmm... a może mamy ufać dermatologowi, który podczas wizyty
zapisuje na wszystko sterydy (które w ogólnym rozrachunku nie pomagają, a są
mega szkodliwe, ale to już inna kwestia), lub wyciąga z szuflady ulotkę firmy
dermokosmetycznej z którą współpracuje dla kasy? Zdarzyło mi się to parę razy.
Idziemy do apteki, ufając lekarzowi. Okazuje się, że wydajemy kupę kasy na
kosmetyk, który nie pomaga/szkodzi/możemy kupić taniej identyczny innej
firmy.
W dzisiejszych czasach nie ma idealnych
rozwiązań, coś jednak musimy wybrać. Wybór mamy taki jak w polityce - zły,
gorszy lub najgorszy.
Słodka roślina - stevia.
Jest pewna roślina, wielokrotnie słodsza
od cukru. Nie ma przy tym
kalorii, nie jest chemiczna ani szkodliwa, dowiedziono wręcz, że leczy wiele schorzeń (w tym cukrzycę!!). Ta roślina nazywa
się Stevia. Spokojnie mogłaby
zastąpić cukier, czyli białą śmierć. Dlaczego więc nie znajdziemy jej w
sklepie? Bo koncerny
cukiernicze, farmaceutyczne itp dużo by na tym straciły. Jednocześnie mają tyle
kasy, że władają światem i nie dopuszczą do takiej sytuacji.
Dla wyjaśnienia - kupowałam Stevię
jeszcze, gdy nie była dopuszczona do sprzedaży spożywczej. Można było ją kupić,
jako środek do płukania jamy ustnej (bo leczy próchnicę!). Teraz można (w
teorii) ją sprzedawać i wykorzystywać w celach spożywczych. W Ameryce produkują
colę light stevit, słodzoną stevią zamiast aspartamem. W Polsce może doczekamy
się takiej zmiany za jakieś 10 lat (albo i nie). Więcej o stevii np. TUTAJ.
Na marginesie - ogólnie kieruję się paroma
zasadami:
Większość rzeczy na jedno pomaga, a na
drugie szkodzi.
Nie można popadać w paranoję.
Wszystko szkodzi w niedoborze i nadmiarze
i całe życie, w
każdej kwestii, trzeba zachowywać umiar.
Ucz się na błędach (nie tylko swoich).
Wiem, że dużo napisałam, ale ostatnio
bulwersuje mnie wiele rzeczy i odczuwam chęć podzielenia się z kimś swoimi
przemyśleniami... Ciekawa jestem, czy ktoś myśli podobnie. Może uda się komuś
to przeczytać :-)
Napisałam też całkiem sporo o tym, co
myślę na temat SLSów, parabenów, parafiny i innych substancji na temat których
jest głośno... ale te informacje zamieszcze innym razem :-)
Co o tym wszystkim myślicie? Chętnie
poznam Wasze zdanie.