wtorek, 30 lipca 2013

Mydło Aleppo - mój HIT !

Dziś już druga notka, bo w sumie czemu nie... Trzeba trochę nadrobić :)

Oto przedmiot mojej recenzji:
Od lewej: mydło nieużywane w całości, nieużywana odkrojona połówka (w środku mydło było zielone, ale stoi już pare miesięcy przekrojone), mydełko używane już parę miesięcy.

Trochę teorii:
Mydło  Aleppo wyrabiane jest wyłącznie na surowcach naturalnych. Nie jest barwione, perfumowane ani wzbogacone innymi środkami chemicznymi. Jest produktem czystym biologicznie. Nie powoduje alergii ani wysuszenia skóry. Mydło Aleppo należy do grupy kosmetyków wspomagających leczenie dzięki składnikom antyseptycznym. ma właściwości zabliźniające i silnie nawilżające. Systematyczne stosowanie mydła powoduje odnowienie filmu hydrolipidowego. Posiada właściwości łagodzące i ochronne. Mydło jest przeznaczone dla osób ze skórą suchą i wrażliwą. Jest niezastąpione przy takich dolegliwościach jak :

  • Łuszczyca
  • Trądzik
  • Egzema (AZS)
Mydło jest odpowiednie do każdego typu skóry. Dostępne jest z różnym stężeniem oleju laurowego - od 5% do nawet 70% (choć takie już ciężko dostać). Im większa ilość oleju laurowego, tym większe właściwości lecznicze mydła. Do skóry bezproblemowej wystarczy 5%, przy trądziku i chorobach skóry zaleca się 25% i więcej.

Skład: woda, oliwa z oliwek, olej laurowy 20%, Sodium Hydroxide.
100% ekologiczny. Testowany dermatologicznie. Nie testowany na zwierzętach.

Ciekawostka:
W starożytności drzewo laurowe było uznawane za symbol pokoju. Miało charakter święty, jako prezent od Boga (gołąb przynoszący liść laurowy obwieszczający koniec potopu).

Produkcja:

W przemyśle produkcyjnym mydeł naturalnych mydło ALEPPO zajmuje szczególne miejsce. Sposób wyrabiania tego mydła sięga prawie 2000 lat. Całą operację robi się ręcznie. Jest to technika wyrobu rzemieślniczego długa i pieczołowicie pielęgnowana. Od tego czasu receptura prawie się nie zmieniła. Sekret tego mydła polega na użyciu oliwy z oliwek i oleju z jagody wawrzynu (liść laurowy). Te dwa składniki są mieszane, a następnie dodaje się wodę i sodę. Porcje mydła wylewa się do drewnianej formy wyłożonej bibułą. Gdy masa stężeje kroi się na mniejsze kostki. Żeby mydło było twarde jest suszone na świeżym powietrzu przez ponad 8 miesięcy. Podczas suszenia kolor mydła na wierzchnich warstwach zmienia się z oliwkowej zieleni do koloru piasku. W środku kostki kolor nie zmienia się, pozostaje zielony.

Ręczne krojenie i stemplowanie mydła.
Schnięcie i dojrzewanie mydła.
Mydło sprzedawane gdzieś na straganie.
Moje zdanie !

Swoje pierwsze mydła kupiłam pod koniec marca za pośrednictwem Internetu. Miałam wtedy bardzo odwodnioną skórę i moje nieszczęsne Atopowe Zapalenie Skóry. Najlepiej było dla mnie nie używać w ogóle wody do mycia twarzy, ale jako że jednocześnie mam sporą predyspozycje do wyprysków - rozwiązanie takie również idealne nie było. Wszystko mnie podrażniało, nawet kosmetyki przeznaczone do cery atopowej. Dlatego zdecydowałam się zakupić coś delikatnego, naturalnego, z krótkim składem.

Tak więc mydła aleppo używam do mycia twarzy już 4 miesiące i mam wrażenie, że już się z nim nie rozstanę (a przynajmniej nie na długo).

Co przemawia na jego korzyść?
  • jest w pełni naturalne, bez konserwantów i innych sztucznych wytworów
  • nie podrażnia wrażliwej skóry, nie wysusza, nie daje uczucia ściągnięcia
  • daje delikatną pianę przypominającą emulsję, którą przyjemnie się rozprowadza
  • mimo delikatności świetnie oczyszcza skórę (również z makijażu), a wiadomo, że dobrze oczyszczona skóra to zdrowa skóra (odetkane i oddychające pory)
  • olej laurowy to naturalny środek antybakteryjny i antybiotyk, a więc leczy ewentualne ranki, wypryski, a także stany zapalne (naprawdę pomaga przy AZS). Mogę powiedzieć, że przywróciło mojej skórze równowagę.
  • jest mega wydajne
  • wielofunkcyjne - można myć nim twarz, ciało, używać do higieny intymnej (bałam się go używać w ten sposób przez zasadowe pH, ale przełamałam się i myję się nim "tam" od miesiąca, nie potrzebuję już żelu), a w razie alergii na proszki można także prać w nim bieliznę, ubranka dla dzieci itp).
  • co ciekawe, mimo zasadowego pH (na poziomie 8, bo mierzyłam paskiem lakmusowym), nie muszę przecierać twarzy tonikiem - po prostu nie czuję takiej potrzeby.
Do czego można się przyczepić?
  • słaba dostępność, głównie w Internecie, choć w niektórych miastach są sklepy gdzie można je kupić. U mnie jest taki jeden, ale patrząc na cenę wolę kupić w Internecie. Jeśli chcecie kupić, polecam w sklepie internetowym, a nie na allegro. Gdzieś czytałam, że zdarzają się podróby. Ja swoje kupiłam w sklepie Ars et natura, gdzie jest miła obsługa i dostałam bardzo fajne gratisy (powinni mi płacić za reklamę ;D)
  • dosyć drogie, cena jest uzależniona od ilości oleju laurowego - im go więcej, tym mydło drozsze. Można powiedzieć, że 11 - 25 zł / 200 g. Jest to duża kostka, a mydło jest szalenie wydajne, więc bez dwóch zdań się opłaca.
  • łatwo się rozpływa, robi się z niego ciapa, ponieważ nie ma substancji konserwujących, ani utwardzających. Jest na to rada - trzeba mieć dobrą, ociekającą mydelniczkę i pilnować aby mydło nie stało w wodzie.
  • duża, nieporęczna kostka - ale bez większego problemu można ją przekroić gorącym nożem (aby uniknąć pokruszenia się mydła najlepiej pare razy pomoczyć mydło myjąc się całą kostką - kiedy nasiągnie wodą, stanie się mniej kruche).
  • nie ma zbyt przyjemnego zapachu, ale moim zdaniem jest raczej neutralny
  • nie sprawdził się do mycia włosów - ma za dużo oleju, skóra głowy dobrze go przyjęła (pozbyłam się łupieżu), ale włosy mimo płukanki z octu były mega tłuste. Wymiękłam po 3 myciach, a jeszcze po 2 myciach szamponem na szczotce zostawał zielony osad, brr.
  • niekiedy skóra musi się do niego przyzwyczaić - na początku można odnieść wrażenie, że skóra jest lekko ściągnięta, ale to uczucie na 90% zniknie po max 2 tygodniach używania. Później skóra będzie uspokojona nawet po myciu, gładka, z równym kolorytem (nigdy nie miałam tak ładnej skóry zaraz po myciu).
Mydło aleppo dostępne jest różnych firm - Organique, Alepia, Dabur, Orient, Najel... myślę, że nie ma między nimi różnicy. Wszystkie produkowane są w tym samym miejscu i w ten sam sposób.
Są również mydła tzw. premium, z dodatkami. Np. z olejem arganowym, z olejem z czarnuszki, z glinką itp... Nie miałam jeszcze okazji wypróbować, ale to kwestia czasu.

Ja serdecznie Wam to mydło polecam. Zwłaszcza osobom z wrażliwą cerą (myślę że jeśli kiedyś będę miała dziecko, to będę je myła właśnie tym mydłem), lub trądzikową. Mydło nie podrażnia, a świetnie oczyszcza. Delikatność przy cerze trądzikowej jest niezmiernie istotna. Nakłaniam - odstawcie agresywne żele antybakteryjne, bo one działają tylko przez chwilę, a później jest gorzej. Dajcie skórze dojść do równowagi.

Polecam przełamać się także jeśli chodzi o używanie intymne. Bałam się podrażnienia i infekcji, ale nic złego się nie dzieje (a po żelach do higieny intymnej zdarzało się często). Zapytałam zaufanego ginekologa, czym się "tam" myć. Ku mojemu zdziwieniu odpowiedział, że szarym mydłem - to już wolę aleppo :)

Macie jakieś doświadczenia z naturalnymi mydełkami? Podzielcie się :)

Krem nawilżający z hydrolizowanymi białkami jedwabiu.

Mój telefon po ostatnim kąpaniu o dziwo działa. Jedynie głośnik oberwał, nie słyszę rozmówcy... będę musiała iść z nim gdzieś do naprawy. Aparat działa więc napstrykałam zdjęć na zapas i będę miała co Wam pokazać ;)

Obiecałam pokazać krem który sobie zrobiłam. Pokazuję więc:



Skład (na 50 ml czyli 60 g kremu):
Faza olejowa:

  • oliwa z oliwek - 2,4 g
  • olej makadamia - 2,4 g
  • macerat z zielonej herbaty - 2,4 g
  • olej kokosowy  - 5 g
  • monostearynian glicerolu (emulgator) - 3 g
  • alkohol cetylowy (lub wosk pszczeli)) - 2,33 g

Faza wodna:
  • woda demineralizowana/destylowana - 22,5 g
  • żel hialuronowy - 5 g
  • D-pantenol - 3 ml

Dodatki:
  • hydromanil - 3 ml
  • hydrolizowane białka jedwabiu - 1 g
  • opcjonalnie guma ksantanowa - 0,02 g
  • opcjonalnie konserwant FEOG - ok. 6 kropel

Przygotowanie:
  1. Odmierzyć składniki fazy olejowej i wodnej do osobnych zlewek.
  2. Jeśli dodajesz konserwant FEOG dodaj go teraz do wazy wodnej.
  3. Obie zlewki umieść na łaźni wodnej (garnku z wodą) i podgrzej. Zlewki powinny być przykryte folią aluminiową aby przyspieszyć topnienie składników i ograniczyć parowanie.
  4. Gdy wszystkie składniki dokładnie się roztopią przelej fazę olejową do wodnej, wciąż umieszczonej w łaźni wodnej.
  5. Mieszaj zawartość zlewki mieszadełkiem (spieniaczem do kawy bez sprężynki), wciąż trzymając ją w łaźni wodnej. Po minucie możesz wyciągnąć zlewkę i mieszczać dalej aż do ok. 40 stopni. Po minucie miesznia w temp. pokojowej możesz przyzpieszyć proces wkładając zlewkę do zimnej wody. Mieszaj dalej.
  6. Możesz dodawać pozostałe składniki z dodatków, mieszając po dodaniu każdego z nich.
  7. Przełóż krem do czystego, zdezynfekowanego pudełka i ciesz się używaniem ;)
Oczywiście zamiast wodny można dodać jakiś hydrolat, wymienić oleje na inne (ale w tym przypadku muszą być odporne na temperaturę, lub rafinowane, bo innych szkoda).

Kremu używam dopiero parę dni, ale mogę uznać, że dobrze nawilża i wygładza skórę. Pachnie kokosowo. Jest dosyć ciężki, polecam go do suchej skóry, bardziej na noc lub w ogóle w okresie zimowym ;)

niedziela, 28 lipca 2013

Spływ kajakowy - straty i przymusowa, chwilowa przerwa w blogu.

Wczoraj byłam na całodniowym spływie kajakowym na Brdzie (od Woziwody do Świtu). Mieliśmy w planach popłynąć dalej, 36 km, ale nie mieliśmy już siły. Skończyliśmy po 26 km. Wszystko fajnie, ale o mały włos ta wyprawa skończyłaby się baaardzo źle. Pełno obalonych drzew w poprzek mocnego nurtu. Niestety, w efekcie wywrotki straciłam okulary (nowe, bezniklowe, ok. 500 zl), które nie wiem jakim cudem wypadły z plecaka i zamoczyłam komórkę, która była zabezpieczona. W tej chwili siedzę w soczewkach, dzięki czemu coś widzę i suszę komórkę, ale nie wiem co z tego będzie. Nie mam czym robić zdjęć, więc ogłaszam chwilową przerwę (chyba że coś wymyśle, np pożyczę jakiś aparat).

Poza tymi "szczegółami" mogę powiedzieć, że było fajnie. Dobrze, że wszyscy wrócili do domu...

piątek, 26 lipca 2013

Dotarła przesyłka z kolorówki i Beauty Face

Dziś rano listonosz przyniósł mi 2 przesyłki.

Paczka z kolorówki:


Parę pigmentów z kolorówki, utworzę z nich cienie do powiek oraz róż do policzków dla siebie i siostry.


Kupiłam takie oto puste paletki, bo chcę sprasować swoje mineralne cienie do powiek :)


Opakowania na róże, bronzery i inne rzeczy, które zrobię.



UV Protection base, czyli filtr UV, którą kupiłam z myślą o dodawaniu do kremów na dzień.
TKB Matte Texture Base for Eye - baza do tworzenia cieni.
Blush Base Mix - baza na której utworzę róże.
Puder perłowy - jako dodatek do w zasadzie wszystkich kosmetykow kolorowych, bo pięknie wygładza i odżywia skórę.

Na powyższym zdjęciu także gratisy:
Lustrous White & Silver Oxide - wiem tyle, że ma działanie przeciwbakteryjne, najlepsze do cery tlustej i nie stosować w kosmetykach do oczu. Nie wiem jeszcze jak to użyje.
Mikrosfery silikonowe - matuje, rozprasza światło.. też jeszcze nie wiem co z tym zrobie ;)
Krzemionka - pewnie dodam ją do mojego podkładu mineralnego, bo nie chciałam by wysuszał skórę i nie dodałam nic co pochłania sebum. W tych upałach krzemionka będzie dobrym rozwiązaniem.
Velvet Spheres - czyli mika z krzemionką.


Dwa gotowe zestawy podkładów mineralnych dla moich sióstr. Ja swój zestaw mam już długo i jestem z niego zadowolona. Muszę w końcu zebrać się i napisać recenzje ;)

Podsumowując z kolorówki praktycznie wszystko kupione jest dla siostrzyczek... a dla mnie 8 gratisów :D (w tym 4 miki kolorowe).

Na koniec przesyłka od Beaty Face, którą otrzymałam w ramach akcji "Stop suchej skórze" (baner na pasku bocznym):


Płatki kolagenowe nawilżające pod oczy. Dwie sztuki. Drugiego sierpnia ukaże się recenzja tych płatków, chociaż powiem szczerze - nie wiem co ja będę mogła o nich powiedzieć na podstawie jednej aplikacji (ewentualnie dwóch). Tego dnia ma zostać opublikowana recenzja tych płatków na każdym blogu biorącym udział w akcji... Ciekawa jestem czy zdania będą podzielone, czy wszystkie będziemy zadowolone :D albo i nie.



Dziś ukręciłam nowy krem dla mnie i dla mamy. Z hydrolizowanymi białkami jedwabiu, olejem kokosowym, makadamia, hydromanilem, d-panolem i żelem hialuronowym. Jeśli jesteście ciekawe co z tego wyszlo, to zapraszam jutro :)

wtorek, 23 lipca 2013

Moje skarby (czyt. pędzle do makijażu) + make up.

Witajcie! Parę dni temu przyjechała paczka z pędzlami ze strony Lady Make Up. Lada dzień przyjedzie też paczka z kolorówki, bo moje starsze siostry zapragnęły mieć taki sam podkład mineralny jak ja. Czeka mnie więc dużo roboty, aby to wszystko ukręcić. Aby siostry mogły używać podkładu mineralnego potrzebują pędzla flat top. Kupiłam im taki sam pędzel, jakiego używam ja od około 1,5 roku. Oraz dodatkowo wzięłam coś dla siebie ;) bo jakżeby inaczej...

Od lewej są 3 pędzle Hakuro H51 (mój pośrodku, widać że ma lekko starty napis), H14 do konturowania, baaardzo przydatny, ale latem nie często wykonuje pełen make up, H79, H77, Maestro 480, Maestro 790 do eyelinera.




Porównanie Mojego Hakuro H51 i 2 nowych kupionych dla siostrzyczek.. moj tu akurat brudny. ma takie wgłębienie we włosiu, ktore zrobiło się niedawno. Zauważyłam je 2 dni po zrobieniu zamowienia na pozostałe :/ Mam pewne obawy, bo naczytałam się że w tych pędzlach po jakimś czasie włosie sie zapada... Jednak mam nadzieje, że nic więcej się z moim ukochanym pędzlem nie stanie i że moje siostry będą z nich równie zadowolone co ja :)


Tutaj pośrodku mój pędzel wyprany - nie wiem dlaczego ma inny odcień, mam wrażenie, że zawsze taki był. Możliwe, że producent teraz inaczej wybarwia włosie. We wszystkich 3 pędzlach jest tak samo mięciutkie i milutkie.

Pierwszy make up wykonany nowymi pędzlami. Muszę się wprawić z korzystaniu z tego do eyelinera bo jest dosyć specyficzny ;) 





A tak wygląda mój "kącik urody". Czyli wszystkie pędzle i szufladki z kosmetykami kolorowymi. Bardziej po lewej stoją kremiki i inne cuda, ale tego już nie uwieczniłam ;)


a  Wy jakie macie pędzle i jak mieszkają Wasze kosmetyki?

poniedziałek, 22 lipca 2013

Woda termalna Uriage

Wiele z Was na pewno już o wodzie termalnej Uriage słyszało/czytało. Dosyć głośno o niej w środowisku kosmetyczno-internetowym. Zawsze myślałam, że to kolejny zbędny gadżet, a działanie to ściema. Co się więc stało, że ją kupiłam? Zimą moja skóra była w tak fatalnym stanie, że chwytałam się wszystkiego...  dojrzałam ją w promocji u sprzedawcy na allegro, przy zakupie czegoś innego. Korzystam z niej już ponad pół roku, zużyłam kilka flaszek, więc pora na recenzję.


Opis:
Woda termalna pochodząca z alpejskich źródeł, bogata w oligoelementy i sole mineralne (11 000mg/l), izotoniczna, o naturalnym pH. Przebadana klinicznie, nie zawiera konserwantów i substancji zapachowych. Polecana do codziennej pielęgnacji (od 6 miesiąca życia), dla każdego rodzaju skóry, nawet dla skóry bardzo wrażliwej. Poprawia kondycję skóry, zapewnia jej równowagę fizjologiczną, łagodzi podrażnienia i nawilża skórę.

Dzięki unikalnemu składowi preparat przynosi ulgę w wypadku: zaczerwienień, podrażnień typu pieluszkowe zapalenie skóry, podrażnienia słoneczne, zapalenia skóry po goleniu itp.

Sposób użycia: (Uwaga! inaczej, niż w przypadku innych wód termalnych). Rozpylić na skórę, pozostawić do wyschnięcia, nie wycierać.

Skład: 
SO4 - 2862 mg/l, CI - 3500 mg/l, HCO3 - 390 mg/l, K - 45,5 mg, Mg - 125 mg/l, Zn - 160 mikrogramów/l, Fe - 15 mikrogramów/l, Li - 2 mg/l, Al - 12 mikrog/l, Cu - 75 mikrog/l, Mn - 154 mikrog/l, Si - 42 mg/l, Ca - 600 mg/l, Na - 2360 mg/l (23.04.2009) 


Będę z Wami szczera - jest to moja pierwsza woda termalna, więc nie mam porównania z innymi. Jestem jednak z niej bardzo zadowolona więc myślę, że zostanie ze mną na baaaardzo długo. 

Pierwszy raz kupiłam ją zimą, gdy moja cera była odwodniona, z licznymi plamami zapalnymi AZS. Teraz z kolei używam jej latem, gdy odzywa się druga natura mojej skóry - zaskórniki, skłonność do błyszczenia i wyprysków. Przetestowałam ją więc pod różnym kątem.

++++++++++++++++++++
  • bardzo ładnie uspokaja podrażnioną cerę, np po myciu z użyciem wody. Skóra nabiera ładnego, równego kolorytu.
  • gdy nie używamy do mycia mocnych detergentów, z powodzeniem zastępuje tonik.
  • leczy AZS - byłam w szoku, gdy po ok. 5 psiknięciach tą wodą bordowe plamy na twarzy przestały być zaognione, rozjaśniły się i wyraźnie leczyły. Woda zmniejszyła także świąd.
  • przyspiesza leczenie wyprysków, ściąga pory, reguluje wydzielanie łoju
  • świetnie utrwala makijaż mineralny, stapia podkład mineralny ze skórą, jeśli zdarzy się przesadzić z jego ilością.
  • odświeża skórę, bardzo przyjemne właśnie teraz, latem
  • ma bardzo dobry atomizer, rozpyla delikatną, przyjemną mgiełkę
  • sama natura! bez konserwantów, ani niczego takiego.
  • z tego co wiem jedyna woda termalna której nie trzeba wycierać - z pewnością wygodniejsze
---------------------------------------
  • niestety jest dosyć droga, ok 20 zł / 150 ml i szybko się kończy :(
  • trudno dostępna. wiem, że jest w super-pharm - w pozostałych aptekach nie moge jej dostać.

Czy warto ją kupić? Tak, zwłaszcza jeśli masz wrażliwą skórę. 
Nie uważam, aby była to rzecz niezbędna, ale zdecydowanie warto ją mieć.

piątek, 19 lipca 2013

Paletka cieni do brwi Catrice.

Brwi to nasz niedoceniany element urody. Często o nich zapominamy, a to one dodają nam charakteru, wyrazu naszej twarzy. Warto je podkreślać! Dlatego dziś recenzja cieni do podkreślania brwi :)

"Paletka dwóch cieni do brwi w 2 kolorach - jaśniejszym i ciemniejszym, zamkniętych w czarnym, porządnym pudełeczku z lusterkiem. W ukrytej szufladce dodatkowo pędzelek oraz mała pęsetka. "




I co ja o niej myślę?

Ano myślę, że jest to świetna rzecz! 

  • Mamy do wyboru jaśniejszy i ciemniejszy cień. Ja używam jednego i drugiego - jaśniejszym wypełniam, a ciemniejszym podkreślam końce brwi, które z natury już są mało widoczne.
  • Te cienie są niesamowicie trwałe - nie straszne im ścieranie czy wilgoć... po imprezach i nocy bez demakijażu (tak, wiem że to źle i spotka mnie za to kara w postaci zmarszczek i pryszczy) tylko brwi wyglądały idealnie, reszty makijażu w sumie nie było. Są teraz upały, czasem brwi aż wilgotne... ale nic się nie rozmazuje tak jak przypadku kredek.
  • Przede wszystkim daje o wiele bardziej naturalny efekt niż kredka do brwi i w przeciwieństwie do niej nie wyrywa ich podczas malowania. 
  • Opakowanie jest proste, ale ładne, estetyczne, funkcjonalne i solidne.
  • Jest szufladka z akcesoriami, które nie są zbyt dobrej jakości i na co dzień ich nie używam - ale na wyjazdach bardzo przydatne. W domu korzystam z pędzelka skośnego Essence za 6 zł.
  • Aplikacja jest szybka i bezproblemowa, przez co zrezygnowałam z robienia henny (tym bardziej, że moje brwi i tak wyglądały słabo, bo są dosyć rzadkie). 
  • Cienie mają chłodne odcienie, a więc pasują do większości polek, które tak jak ja wyglądają źle we wszelkich rudościach.
  • Cena jest bardzo fajna - ok. 16 zł, a w promocji taniej. Są mega wydajne, dostępne w drogeriach Natura.

Co bym w nich zmieniła?
W sumie brakuje mi w nim tylko jakiegoś wosku/żelu do brwi... no ale nie mozna mieć wszystkiego :)

Efekt:
bez cienia / z cieniem

Czy polecam? Jasne, że tak!

Podkreślacie swoje brwi? Jeśli nie, to uwierzcie, że na prawdę warto :-)

środa, 17 lipca 2013

Maybelline colossal volum express - 100% black kontra Cat eyes

Dziś porównanie 2 znanych tuszy do rzęs firmy Maybelline.... która maskara okaże się lepsza? :)





100% black
Cat eyes
Opis producenta
Kolosalne pogrubienie za jednym pociągnięciem szczoteczki! Dla kogo? Dla kobiet pragnących maksymalnie pogrubionych rzęs
Kolagenowa formuła pogrubia rzęsy do 8 razy bardziej. Wygięta szczoteczka zapewnia precyzyjną aplikację tuszu, a skręcone włosie chwyta i wydłuża rzęsy
Zalety
  • Bardzo mocno pogrubia
  • Wydłuża
  • Nie skleja rzęs
  • Bardzo czarna czerń
  • Prawie się nie osypuje
  • Mega wydajna i nie zasycha


  • Ma wygodną szczoteczkę
  • Dosyć odporna na wilgoć
  • Nie zasycha szybko


Wady
  • Rozpływa się pod wpływem niewielkiej ilości wody, nie ma mowy o wytrzymaniu łez czy deszczu – panda murowana!
  • Szczoteczka jak dla mnie nieco za duża, ciężko pomalować rzęsy w kąciku oka, można upaćkać sobie powiekę
  • Nie podkręca


  • Po paru godzinach kruszy się jak diabli!
  • Nie pogrubia ani zbytnio nie wydłuża, daje bardzo delikatny efekt
  • Nie podkręca, a tego od niej oczekiwałam…
  • Potrafi sklejać
  • Wyblakła czerń


Cena i pojemność
23 zł / 10,7 ml
25 zł / 9,2 ml
(nie wiem dlaczego nie da się wyśrodkować tabeli....)



 Podsumowując.....

Dla mnie mimo swoich wad zdecydowanie lepsza jest wersja 100% black - daje piękny efekt, a ja lubię mocno podkreślone rzęsy (których bez tuszu praktycznie nie widać, a są i to całkiem długie). Mam ją drugi raz i tak samo dobrze się sprawuje. Nie wiem czy kupię ponownie, ale tego nie wykluczam.

Na cat eyes zawiodłam się na całej linii... zdjęcia raczej tego nie oddają, ale efekt który daje jest bardzo słaby... tym bardziej gdy mam porównanie z jej "siostrą". Całkiem możliwe, że tusz przypadnie do gustu komuś, kto lubi bardziej delikatny efekt. Ja jednak nie polecam bo do tego  dochodzi osypywanie się i podrażnione oczy! 

Miałyście którąś z nich? Może polecicie mi jakiś dobry tusz pogrubiający, który dodatkowo nieco podkręci moje proste niczym szpadle rzęsy nie osypując się przy tym? Tylko błagam, nie MF 2000 calorie, bo mialam go i zabyt szybko zasycha w opakowaniu! I nie Lovely pump up bo go mialam i lubie :)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Corine de Farme, (Krem rozświetlający długotrwale nawilżający `Świetlista cera`)

Postanowiłam pokazać Wam krem drogeryjny, który moim zdaniem jest wart zaprezentowania :)


Opis producenta:
Krem opracowany by zapewnić doskonałą ochronę i pielęgnację nawet najbardziej wrażliwej skórze. Zawiera kompleks antyoksydantów na bazie liczi, białej herbaty i borówki brusznicy. Zapewnia długotrwałe nawilżenie, rozświetla i wygładza cerę. Spowalnia proces starzenia się skóry spowodowany działaniem promieni uv. Nie zawiera parabenów i fenoksyetanolu, barwników i alkoholu, kompozycja zapachowa nie zawiera ftalanów. 95% składników pochodzenia naturalnego, 5% składników syntetycznych dla zapewnienia odpowiedniej konsystencji. Hipoalergiczny.

Skład:
water - woda
gliceryna -  substancja nawilżająca i humekant
CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE - Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny, czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy
Dicaprylyl Carbonate - składnik, który ułatwia rozprowadzanie kosmetyku,
Hydrogenated Palm Kernel Glycerides - nasycony tłuszcz z pestek palmy olejowej, który ma za zadanie wiązać wilgoć w skórze.
Polyamide-5 - to polimer wygładzający skórę
Butylene Glycol - pomaga przenikać składnikom w głąb skóry, odpowiada za nawilżenie,
Camellia Oleifera Seed Oil - olej z nasion kamelii, emolient, 
C14-22 Alcohol - mieszanina alkoholi tłuszczowych, stabilizator,
Ceatearyl Alcohol - mieszanina alkoholu cetylowego i stearylowego, emolient,
Parfum - zapach
Dimethicone - delikatny silikon, ułatwia rozprowadzenie kosmetyku i nadaje efekt "jedwabistej skóry",
Sodium Polyacrylate - poliakrylan sodu, tworzy film na powierzchni skóry, odpowiedzialna za utrzymanie wody, dzięki czemu nawilża,
Vaccinium Vitis-Idaea Seed Oil - olej z nasion borówki brusznicy,
Hydrogenated Palm Glyceride - tłuszcz z pestek palmy, emulgator, nadaje konsystencje,
C12-20 Alkyl Glucoside - emulgator,
Cetearyl Glucoside -  poliglukozyd alkoholu cetylostearylowego, substancja zmniejszająca drażliwe działanie innych składników, 
1, 2 - Hexanediol - substancja rozpuszczająca, rozpuszczalnik,
Caprylyl Glycol - glikol kaprylowy, emolient, pomaga składnikom wniknąć w głąb skóry,
Camelia Sinensis Leaf Extract - ekstrakt z liści białej herbaty,
Litchi Chinensis Pericarp Extract - ekstrakt z owocni liczi, 
Methylisothiazolinone - konserwant,
Potassium Sorbate - sól potasowa kwasu sorbowego, konserwant,
Tocopherol - witamina E,
Sorbic Acid - kwas sorbowy, konserwant,
Helianthus Annuus Seed Oil - olej z nasion słonecznika,
Rosmarinus Officinalis Leaf Oil - olej z liści rozmarynu

dobre składniki (oleje, ekstrakty, nawilżacze), raczej neutralne, konserwanty i składniki na które trzeba zwrócić uwagę, bo nie każdy je toleruje.

Zalety:
  • bardzo szybko się wchłania
  • skora nie świeci się po nim, nie jest ściągnięta, ma ładny zdrowy wygląd
  • dosyć dobrze nawilża
  • ma idealne, wygodne, higieniczne, próżniowe opakowanie z pompką (pod światło widać ile go zostało, pompka się podnosi)
  • piękny zapach
  • (prawie) naturalny skład
  • nie podrażnia skóry ani oczu
  • dosyć przystępna cena - ok. 20 zł / 50 ml

Wady:
  • może zapychać (składniki filmotwórcze), u mnie się tak nie stało, ale nie polecam przy dużych problemach z niedoskonałościami
  • kiepska dostępność - ja swój kupiłam w drogerii Sekret Urody (na ich oficjalnej stronie jest lista sklepow) oraz widzialam w Auchan, duzo ich kosmetykow jest w Tesco, ale kremu akurat nie widzialam.
  • nie zawiera filtra UV
Podsumowując: bardzo dobry krem, w idealnym opakowaniu. Polecam dla cery lekko suchej, normalnej, mieszanej (ale w miare 'opanowanej').

Z pewnością skuszę się na płyn micelarny tej firmy (kiedyś miałam ich tonik, chusteczki do demakijażu, mam mleczko do demakijażu i tez jestem zadowolona).

sobota, 13 lipca 2013

piątek, 12 lipca 2013

ZMIANA ADRESU BLOGA I PODPISU !

Jak można zauważyć, zmienił się adres mojego bloga, podpis pod notkami (inny będzie także w moich komentarzach u Was), oraz również nazwa na Facebooku. Zdecydowałam się na tą zmianę, ponieważ poprzednie jednak mi się nie podobają ;) nie było to do końca przemyślane z mojej strony... chcę, aby sam adres bloga, wskazywał na jego tematykę.

Podsumowanie:
stary adres i podpis - http://kassiora90.blogspot.com ; kassiora
nowy adres i podpis- http://kosmetyki-kasiorry.blogspot.com ; Kasiorra

Kassiora za bardzo kojarzy mi się z kasiorą :D poza tym, jest raczej trudne do wymowienia.
Obserwatorzy  zostają bez zmian.
Zmienił się również nieco wygląd bloga, ale to nie koniec rewolucji.

Kobieta zmienną jest i pozniej tak to wychodzi... stwierdziłam, że lepiej dokonac zmiany na poczatku prowadzenia bloga, niż np za rok... wszyscy wchodzą do mnie z witryn odsyłających, a nie bezpośrednio z adresu, więc powinno być ok.

Przepraszam za utrudnienia i mam nadzieje, że dalej będziecie mnie odwiedzać  :-)

środa, 10 lipca 2013

Paletka cieni Sleek w kolorze Storm + make up

Dziś chciałabym Wam pokazać cienie firmy Sleek w wersji Storm i mój dzisiejszy look nimi zrobiony. Jakiś rok temu siostra zrobiła mi niespodzianke i przysłała ją z anglii. Niestety przyszła do mnie z wyłamanym zawiasem, wodocznie uszkodzli ją w transporcie. Mimo wszystko spisuje się dobrze. Można ją nabyć na allegro za ok 45 zł już z przesyłką.


Drogą wyjaśnień - cień w kształcie paska to cień Inglot AMC Shine 109 i znajduje się tam ponieważ idealnie pasuje mi w dziure po aplikatorze, ktorego zresztą nie używam. Zwyczajnie zapomniałam go wyciągnąć do zdjęcia :)

Wybaczcie, że paletka brudna, ale zamuliłam ją wyczyścić. Mamy dołączone lusterko, w którym ślicznie odbijają się kwiatki :]

W paletce jest 9 cieni perłowych i 3 matowe (trzeci u góry od lewej i dwa ostatnie na dole).


Jak widać cienie perłowe są bardzo dobrze napigmentowane, nie używałam żadnej bazy. 

Cienie matowe niestety już nie są takie fajne... tego pośrodku praktycznie nie widać, bo jest w kolorze cielistym. Dosyć dobre nadaje się jako podkład pod inne cienie, kryje drobne żyłki na powiece. Moja twarz jest o wiele bardziej blada i różowa niż dłoń, dlatego na powiekach daje znacznie bardziej wyraźny kolor.

Matowy brąz jest słabo napigmentowany, ale i tak świetnie nadaje się do konturowania oka w zagłębieniu powieki oraz do podkreślania brwi!

Cień najjaśniejszy doskonale wręcz sprawdza się jako rozświetlacz wewnętrznego kącika oka i pod łuk brwiowy.

Cienie u góry nr 1,4 i 5 dają wspaniały efekt w makijażu dziennym i pięknie podkreślają kolor niebieskich oczu

Cienie niżej świetnie sprawdzają się w makijażu wieczorowym.

Wszystkie cienie są bardzo trwałe - ja korzystam z nich bez bazy, jedynie nakładam na powieki wcześniej podkład mineralny.

No i na koniec make up:


Niestety zdjęcia wyglądają jakby były robione w kostnicy i nie oddają za bardzo kolorów. Muszę znaleść jakieś lepsze światło i przede wszystkim nauczyć się robić zdjęcia - robienie ich samej sobie telefonem dotykowym to mega wyczyn! Następnym razem zatrudnie do tego mame.

Na mojej brodzie istne eldorado i podkład nie daje rady. Hormony się kłaniają...

Podsumowując: POLECAM TE CIENIE!!!