piątek, 31 października 2014

Lubisz wielozadaniowe kosmetyki? Wypróbuj żel aloesowy!

Witajcie :) Dziś przedstawiam Wam wielofunkcyjny kosmetyk, który towarzyszył mi każdego dnia od wiosny aż do teraz. Chodzi o aloesowy żel GorVita, który zapewne wielu z Was jest znany.


Zacznę od tego, że bardzo lubię kosmetyki na bazie aloesu. Nie ważne, czy jest to naturalny sok z aloesu, aloes zatężony x10 ze sklepu ZSK, czy właśnie żel aloesowy.

W internecie możemy przeczytać, że:

"Aloes to roślina, która w zasadzie nie ma konkurencji pod względem wszechstronności zastosowań i skuteczności działania. Nic dziwnego, że niezwykłe właściwości aloesu chętnie wykorzystują producenci leków i kosmetyków.

Aloes (zarówno jego miąższ, jak i sok świeży lub stężały po wysuszeniu, tzw. alona, a także żel, czyli miąższ po wypłukaniu z niego soku) jest bardzo ceniony jako lek i doskonały kosmetyk. 
Aloes zawiera wyjątkowo bogatą kompozycję związków i substancji, które wzajemnie się uzupełniają i wzmacniają swoje działanie. Są w nich wszystkie witaminy rozpuszczalne w wodzie, liczne minerały -; m.in. pierwiastki śladowe - enzymy, kwasy organiczne, olejki lotne. W liściach znajduje się 18 z 22 aminokwasów występujących w ludzkim organizmie, a wśród nich jest 7 z 8 aminokwasów egzogennych, których organizm nie może wytworzyć, a które są konieczne do prawidłowej produkcji białka. I wreszcie, są w nich także związki o właściwościach biostymulujących, pobudzających układ immunologiczny.

Aloes nawilża i regeneruje skórę
Aloes głęboko i bardzo szybko wnika w tkanki - wchłania się 4 razy szybciej niż woda - a ponadto zapewnia utrzymanie prawidłowego nawodnienia skóry przez długi czas. Oczyszcza, ujędrnia i regeneruje naskórek oraz poprawia miejscowe krążenie krwi. Dostarcza antyoksydanty pomagające zwalczać wolne rodniki odpowiedzialne za starzenie się skóry. Ma naturalne filtry chroniące skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania UV. Mając cerę suchą, warto więc stosować kremy z aloesem.

Aloes łagodzi podrażnienia skóry
Aloes pomaga utrzymać na skórze lekko kwaśny odczyn, przez co staje się ona odporniejsza na różnego rodzaju podrażnienia. Ponadto zawiera enzymy przyśpieszające regenerację naskórka oraz aloektynę działającą przeciwzapalnie. Dlatego kosmetyki z wyciągiem z aloesu są doskonałe dla skóry wrażliwej oraz trądzikowej.

Aloes przyśpiesza gojenie się ran
Aloes aktywizuje fibroblasty (komórki tkanki łącznej) odpowiedzialne za gojenie się skóry i błon śluzowych. Poza tym ma działanie antyseptyczne, a dodatkowo łagodzi ból, swędzenie i obrzęk w miejscu zranienia. Wystarczy przyłożyć do rany przekrojony liść.

Aloes wzmacnia włosy
Aloes przyśpiesza krążenie krwi w drobnych naczyniach znajdujących się w skórze i jednocześnie dostarcza bogatą gamę witamin i minerałów. W rezultacie skóra głowy i cebulki włosowe są lepiej odżywione, a włosy mocniejsze, dlatego aloes bywa składnikiem odżywek i szamponów."

Z zastosowań niekosmetycznych także: usprawnia trawienie, pomaga w zaparciach, obniża poziom cukru we krwi, ochrania żołądek, chroni dziąsła, poprawia odporność.

Nic więc dziwnego, że zdobył tak dużą popularność.. i że pokochałam go również ja.


Skład tegoż cudeńka w moim odczuciu jest bardzo ok. Faktycznie wysoko w składnie znajduje się aloes, poza tym woda uzdrowiskowa. Niestety na końcu jest konserwant zaliczany do pochodnej formaldehydu, ale w praktycznie każdym kosmetyku znajdziemy jakiś babol. To już nieuniknione. 

Jak oceniam realne działanie?
  • nie pozostawia lepkiej ani tłustej warstwy (UFF! obawiałam się tego ze względu na zawartość gliceryny)
  • wchłania się błyskawicznie! Przez co idealnie nadaje się na dzień, pod makijaż.
  • pięknie nawilża skórę
  • niedoskonałości faktycznie goją się szybciej
  • łagodzi podrażnienia np. po peelingu, depilacji
  • reguluje wydzielanie sebum 
  • likwiduje świąd po ukąszeniu komarów
  • skóra się oczyszcza, pory nieco się zwężają (ale to można zauważyć przy regularnym, dłuższym stosowaniu)
  • jest tani! (około 10 zł)
  • bez większych problemów z dostępnością (fakt, że w większości aptek ani sklepów go nie ma, ale można zamówić na doz.pl i odebrać w dowolnej aptece, a więc nie płacić za przesyłkę, bądź poprosić bezpośrednio w aptece osiedlowej o jego sprowadzenie - w większości nie ma problemów i na następny dzień można odebrać.

Czyli w zasadzie mogę podpisać się pod jego właściwościami, bo wszystkie zostały spełnione, tak zresztą jak moje oczekiwania.

Smarowałam nim twarz rano, przed nałożeniem makijażu. Na noc nakładałam treściwszy krem, który dodatkowo natłuści skórę (bo ten żel tego nie robi). Żel stosuje także mój mężczyzna, który doświadcza, cytuję "swędzenia ryja" po myciu oraz goleniu, a jednocześnie nie lubi smarować się ciężkimi kremami. Żadnego innego kosmetyku nie używał z takim uwielbianiem :)

Podsumowując - zdecydowanie polecam! 

piątek, 24 października 2014

Organic Shop, Body Dessert... czyli peeling do ciała o zapachu lodów owocowych

Jakieś 2 miesiące temu kupiłam w jednym ze sklepów internetowych peeling cukrowy do ciała rosyjskiej firmy Organic Shop. Szczerze mówiąc nie kierowałam się za bardzo żadnymi recenzjami. Docelowo chciałam kupić coś innego, a peeling wybrałam prawie że losowo, bo po prostu żadnego nie miałam w domu. Skusiłam się nadzieją na piękny zapach no i promocją.

Kiciuch załapał się na sesje :)

Skład:
Sucrose, Glycerin, Sodium Cocoyl Isethionate, Stearic Acid, Cetearyl Alcohol, Prunus Persica (Peach) Kernel Oil (olej z pestek moreli), Hippophae Rhamnoides Fruit Powder, Rubus Idaeus Fruit Powder, Fragaria Vesca (Strawberry) Fruit Extract (ekstrakt truskawki), Organic Passiflora Edulis Seed Powder (organiczne pestki marakui), Organic Butyrospermum Parkii (organiczne masło shea), Tocopherol, Parfum

Skład jest całkiem ok, naturalny, bez zbędnych substancji... dużo olejów i ekstraktów roślinnych, a gliceryna do ciała nie przeszkadza. 


Było lato, upały.. więc w sam raz na peeling o zapachu lodów owocowych :) Zapach jest całkiem w porządku, ale wg mnie szału nie robi. Podczas mycia czuć go dosyć słabo, a po użyciu na skórze jest w ogóle nie wyczuwalny.

Konsystencja dosyć zbita, trzeba go po prostu wygarnąć ze słoja :) Cukier jest gruboziarnisty, w środku znajdziemy także kawałki owoców, pewnie jest to truskawka. Wygląda smakowicie, ale czy jest praktyczne i działa?


Jeśli chodzi o działanie to nie jestem do końca zadowolona. Nigdy nie byłam przekonana do peelingów cukrowych i ten niestety utwierdził mnie w tym przekonaniu. Kryształki cukru są spore a zatem cośtam peelinguje.. natomiast cukier bardzo szybko się rozpuszcza i ja osobiście czuję niedosyt. Robiąc peeling ciała lubię dłuższą chwilę pomasować ciało, aż do momentu gdy uznam że już wystarczy. Tutaj nie miałam takiej możliwości, bo rozpuszczanie jest błyskawiczne.

Kolejna sprawa to kawałki owoców, które rozbryzgiwały się po wannie... rzecz gustu, ale dla mnie to zbędny bajer, który bardziej mnie denerwował niż zachwycał.

Mimo tego, że działanie peelingujące jest dla mnie mocno wątpliwe, skóra po jego użyciu jest gładka, miła w dotyku i delikatnie natłuszczona. Można sobie odpuścić smarowanie balsamem, co jest plusem podczas upałów.

Podsumowując - jeśli ktoś lubi takie bajery, będzie zadowolony. Natomiast jeśli ktoś woli mocniejsze ździeraki, a dodatkowo chce sprawować kontrolę nad czasem trwania peelingu - można sobie odpuścić. Tym bardziej, że cena nie jest zachęcająca. Ponad 50 zl za 450 ml... ja kupiłam go w dużej promocji, ale i tak uważam że nie warto.

czwartek, 23 października 2014

Kwiatowe mydło Agafii - mój hit do mycia włosów i twarzy

Przedstawiam Wam dziś kosmetyk, w którym jestem absurdalnie wręcz zakochana. Nie wyobrażam sobie mycia włosów bez kwiatowego mydła Agafii.


Jak już wielokrotnie na tym blogu pisałam, mam uczulenie na składnik myjący stosowany w 90% szamponów - cocamidopropyl betaine oraz jej pochodne. W żelach do mycia ciała jest jeszcze ok, po prostu muszę je dobrze spłukać.. natomiast skóra mojej głowy absolutnie nie toleruje tego składnika. Pojawia mi się na głowie łupież, strupy a nawet wypełnione treścią surowiczą cysty. Włosy wypadają, co zazwyczaj widać już podczas mycia. Wybór jest mały i jeśli już coś nie szkodziło skórze głowy to z kolei koszmarnie wysuszało mi włosy. W akcie desperacji próbowałam myć włosy mydłem Aleppo w kostce.. niestety to kompletnie nie zdało egzaminu.

Do mydła Agafii podchodziłam z dużym dystansem... wolałam nie pokładać w nim nadziei, bo bałam się że ta historia zakończy się rozczarowaniem. Wahałam się też które mydło Agafii kupić, bo prócz kwiatowego jest jeszcze czarne i białe. Po długich namysłach stwierdziłam, że biorę kwiatowe, bo musi pięknie pachnieć ;) 


Opakowanie to 500 ml, plastikowy słój z elegancką, kobiecą etykietą. Konsystencja śliska, masłowata... pieni się dopiero w kontakcie z wodą i najlepiej z włosami (samymi dłońmi ciężko jest wytworzyć pianę). Minęło kilka miesięcy od zakupu, a zostało jeszcze pół opakowania. Jest bardzo wydajne, nie wiele wystarczy by uzyskać przyjemną, delikatną ale i bujną pianę. 

A zapach? Rewelacyjny! Delikatny, kwiatowy... po prostu cudowny... mycie się nim to przyjemność. Niestety, zapach nie utrzymuje się na skórze ani włosach.

Skład:
Aqua, Cedrus Deodara Oil, Linum Usitassimum Oil, Arcticum Lappa Oil, Davurica Soybean Oil, Brassica Alba Oil, Hip pophae Rhamnoides Oil, Corylus Avellana Oil, Camelina Sativa Oil, Rosa Canina Oil, Pulmonaria Officinalis Intract, Calluna Vulgaris Intract, Hypericum Perforatum Intract, Tilia Cordata Intract, Origanum Vulgare Intract, Epilobium Intract, Chamomilla Recutita Intract, Salvia Officinalis Intract, Tusillago Farfara Intract, Centaurea Jacea Intract, Leuzea Carthamoides Intract, , Sodium Laureth Sulfate, Sorbitol, Cocamide DEA, Anemome Sylvestris Extract, Adonis Sibirica Extract, Malva Sylvestris Extract, Melilotu Officinalis Extract, Aralia Mandshurica Extract, Phellodendron Amurense Extract, Hesperis Sibirica Extract, Sorbus Aucuparia Extract, Glycyrrhiza Glabra Extract, Saponaria Alba Officinalis Extract, Saponaria Rubra Officinalis Extract, Polygala Sibirica Extract, Beeswax, Propylene Glycol Chenopodium Amrosioides Extract, Mel, Propolis, Nectar Floralis, Pollen, Methylisothiazolinone.

Skład jest MEGA bogaty, naturalny. Są tutaj prawie same oleje i ekstrakty roślinne... Dodatkowo SLES, który mi akurat nie szkodzi, oraz Cocamide DEA, który jak się okazało moja skóra również zaakceptowała. Naszczęście...


Działanie?

Mydło doskonale zmywa oleje, a przy tym jest niewiarygodnie łagodne w działaniu. Przede wszystkim nie podrażnia skóry (a myje włosy tylko nim), ma ładny kolor, jest nawilżona. Włosy też są zadowolone. Nie wypadają prawie w ogóle. Są mocniejsze i bardziej lśniące. Zdecydowanie mniej się przetłuszczają... Przed zakupem mydła włosy traciły świeżość po jednym dniu, więc w zasadzie musiałam myć je codziennie. Teraz spokojnie wytrzymują 3 dni bez mycia. Mam też wrażenie, że włosy rosną szybciej... chociaż jeszcze mi nie odwaliło na tyle, by je mierzyć linijką ;)
Odżywka po myciu oczywiście mile widziana, ale w zasadzie nie jest konieczna, bo włosy stosunkowo łatwo rozczesać.

Nie tylko włosy myje mydłem. Z powodzeniem używam go również do mycia twarzy. Nie wysusza, dobrze zmywa makijaż i inne zanieczyszczenia. 

Podsumowując - spełnia wszystkie moje oczekiwania.

Gorąco je Wam polecam! Z pewnością wypróbuję jeszcze mydło czarne i białe, ale podejrzewam że kwiatowe zostanie moim ulubieńcem.

niedziela, 5 października 2014

Francuska czerwona glinka w paście.

Witajcie. Jakiś czas temu (a w zasadzie dawno temu...) sklep Grandi.pl po raz drugi przesłał mi produkt do testowania. Wcześniej pisałam Wam o mydłach mydlarskich z tego sklepu.

Tym razem mogłam wybrać sobie maseczkę i wybrałam francuską czerwoną glinkę illite w paście firmy Les Argiles Du Soleil - do skóry wrażliwej i zmęczonej.


Czerwona glinka illite w środowisku naturalnym występuje w pobliżu glinki żółtej i ma podobne do niej właściwości. Jest bogata w mikroelementy ale zawiera mniejszą ilość soli mineralnych niż np. zielona glinka montmorillonite. Jest więc łagodna dla skóry i idealnie sprawdzi się w pielęgnacji skóry wrażliwej. Swój kolor zawdzięcza dzięki obecności tlenków żelaza. Rozświetla i zmiękcza skórę oraz poprawia krążenie krwi. Polecana jest do kąpieli wyszczuplających. Szczególnie nadaje się do tonizowania, zmiękczania i udoskonalania struktury skóry. Glinka ta dobrze sprawdzi się w pielęgnacji cery zmęczonej. Poprawia koloryt skóry i stymuluje ją do regeneracji

Właściwości:
  • oczyszcza skórę
  • usuwa martwy naskórek
  • przywraca skórze blask
  • poprawia koloryt skóry
  • poprawia krążenie krwi
  • działa na skórę tonizująco
  • zmiękcza skórę
INCI: Aqua (Water), Illite (red clay)

Glinka zawiera naturalne minerały, oczyszczone mechanicznie, bez żadnych dodatków chemicznych, sztucznych barwników i nie jest sztucznie perfumowana (jest w 100% naturalna, suszona na słońcu, niejonizowana.


Do tej pory byłam wierna maseczkom w proszku. Bez znaczenia czy to algi, glinki czy jeszcze coś innego. Można do nich dodać nie tylko wodę ale także półprodukty, oleje itp. Prawda jest jednak taka, że przygotowanie ich wymaga odrobinę więcej czasu, czasami w pośpiechu ciężko jest zrobić odpowiednią ilość czy uzyskać idealną konsystencję. Poza tym trochę jest z tym babraniny.

Uważam, że taka maseczka jest świetną, gotową do użycia alternatywą. Wystarczy odkręcić, wycisnąć, rozsmarować i gotowe. Efekt? Taki sam jak w przypadku samodzielnego przygotowania maseczek w proszku. Konsystencja jest idealna, faktycznie jak pasta. Dzięki temu nic z twarzy nie spływa, dobrze się rozsmarowuje. Można użyć specjalnego pędzelka do nakładania maseczek, a można posłużyć się jedynie dłońmi - jak kto woli. Niestety podczas zmywania nieco się maże. Dobrym rozwiązaniem jest użycie specjalnej gąbeczki do twarzy. Ja użyłam mojej szmatki muślinowej. Nie popełniajcie tego błędu. Po pierwszym użyciu nie dało się jej doprać...

UWAGA! Nie powinno się dopuszczać do zastygania maseczki na twarzy. Taka zaschnięta skorupa nie dość, że nie działa (bo składniki już się nie wchłaniają), to jeszcze podrażnia skórę... najlepiej  co jakiś czas spryskiwać twarz wodą termalną, hydrolatem lub nawet samą wodą.

Mimo, że jest to produkt gotowy do użycia, to jednak skład pozostaje w pełni naturalny. Znajdziemy w nim jedynie wodę i glinkę. Brak konserwantów, co jest zaletą i wadą jednocześnie - nieco krótszy okres ważności. Nie ma co robić zapasów, a po zakupie lepiej konsekwentnie jej używać. 

a co z działaniem? W zasadzie pozostaje mi podpisać się rękami i nogami pod opisem producenta i jej właściwościami. Po zmyciu skóra jest o wiele gładsza, odprężona, miękka i ma ładniejszy koloryt. Zaobserwowałam także szybsze gojenie się wyprysków, zmniejszenie ilości zaskórników i zwężenie porów.

Wydajność? Bardzo na plus. Tubka 100 g kosztuje 15 zł i wystarcza na około 15 razy w przypadku nakładania na samą twarz grubszą warstwą. Nie jest to więc duży wydatek, a otrzymujemy kosmetyk naturalny, skuteczny i wygodny - co docenią osoby zabiegane.

Zarówno maseczkę czerwoną jak i zieloną, białą, różową, żółtą... możecie kupić w sklepie Grandi.pl

Skusicie się? :)