Wiem, że znowu dawno nic nie pisałam i bardzo za to przepraszam. Nie będę się jednak tłumaczyć z powodów swojego zaniedbania. Od razu przejdę do rzeczy.
To, że nie pisze postów nie znaczy ze nie kupuję i nie używam kosmetyków, to oczywiste. Jakiś czas temu robiłam zakupy w sklepie Mazidelka.pl - juz któreś z kolei zamówienie. Dlaczego właśnie tam robiłam zakupy? Bo nie da się ukryć, że w zasadzie jest to najtańszy sklep z rosyjskimi kosmetykami jaki znam. Namnożyło się trochę tego typu sklepów, jest w czym wybierać. W wielu z nich warto szukać kodów rabatowych uprawniających do np 15% zniżki. Nawet uwzględniając takie upusty, z reguły mazidelka wychodziły taniej. Oczywiście od reguł zawsze są wyjątki, ale mi chodzi o wyliczenia ogólne.
Czemu o tym pisze? Ano dlatego, że czasami niskie ceny idą w parze z jakością usług i towaru. Zobaczcie jak wyglądał nowy kosmetyk, który przyszedł do mnie pocztą.
Można powiększyć zdjęcia.
Coś jest nie tak, prawda? Opakowanie w opłakanym stanie, wyraźnie widać ubytek. To, że produkt był używany potwierdziło się gdy nscisnelam pompkę - leciało od razu. W nie używanych kosmetykach przy pierwszym użyciu trzeba nacisnąć pompkę kilka razy by napełniła się i zaczęła dozować produkt.
Niestety to nie jedyna atrakcją, bo w tej samej paczce serum do włosów było niedokręcone i odrobina się rozlała, a peeling do ciała nie miał dodatkowego zabezpieczenia pod nakrętką, co jest raczej charakterystyczne dla produktów z serii Bania Agafii.
Oczywiście od razu napisałam w tej sprawie maila do sklepu i... Na odpowiedz musiałam czekać kilka dni. Chyba nie muszę pisać, że to dodatkowo mnie wkurzyło? W końcu dostałam odpowiedź, od właścicielki, że skontaktuje się ze mną telefonicznie (nr tel podawałam im do wysyłki paczkomatem). Nie bardzo rozumiałam dlaczego w ten sposób, ale ok...
W końcu właścicielka sklepu do mnie zadzwoniła, przeprosiła za ta sytuacje. Odnośnie peelingu usłyszałam ze firma Agafii zmieniła opakowania i teraz już nie ma dodatkowego zabezpieczenia, a serum do włosów było niedokrecone bo producent ich nie dokręca.... Mało wiarygodne, ale niech będzie.
Na temat sprayu do włosów usłyszałam tylko, że Pani nie wie jak to się stało i ze wyśle mi nowy produkt. Ustaliłysmy, że paczkomatem, tak jak wcześniej....
No i czekam.... Minął tydzień, a ja nadal czekam... Ponownie pisze maila z pytaniem o co chodzi tym razem. Po kilku godzinach dzwonek do drzwi... O mały włos bym nie otworzyła, bo to z reguły ulotki, świadkowie Jehowy, kominiarze z kalendarzami, albo Cyganie którzy chcą np opchac mi futro. Coś jednak mnie tknęło i otworzyłam... A tam... Sąsiadka, która widzę drugi raz w życiu (bo wynajmuje mieszkanie) wręcza mi paczkę...
Po chwili otrzymuje maila od właścicielki sklepu, gdzie w treści mniej więcej "ojc, zapomniałam ze miało być paczkomatem....". Eh, już nawet nie odpisałam bo szkoda nerwów.
Otwieram paczkę i... Jest mój spray! Jednak wygląda zupełnie inaczej niż ten który dostałam wcześniej....
Pierwszy który dostałam ma czerwone napisy. Przestraszyłam się, bo mimo niezachęcającego wyglądu użyłam raz wcześniej otrzymanego sprayu, a teraz porównując oba mam wrażenie ze ten pierwszy jest jakiś... Zepsuty? Zupełnie inny?
Dotarło do mnie ze pierwszy spray w ogóle nie ma nalepki w języku polskim wiec może to jest zupełnie inny produkt? Porównałam składy, poszperałam w internecie i okazało się ze miałam racje. Wyszło na to ze pierwszy spray jest nie tylko używany i uszkodzony, ale także jest to zupełnie inny produkt niż zamawiałam... Nawet nie wiedziałam o istnieniu takiego kosmetyku.
W skrócie - pierwszy spray to odżywka do włosów, a drugi to mgiełka do stylizacji (czyli to co zamówiłam). Skład oczywiście zupełnie inny.
To nie wszystko. W paczce znajdowała się jeszcze jedna rzecz. Szczerze mówiąc spodziewałam się gratisu w ramach rekompensaty. Często kupuje przez internet i trochę pomyłek już przerobiłam. Nie mam do nikogo żalu bo takie rzeczy się zdarzają i ważne by w takich momentach zachować klasę. Najczęściej w takich sytuacjach wysyłany jest jakiś produkt dostępny dodatkowo... Tutaj też tak się stało, ale niestety zamiast się ucieszyć, ręce mi opadły. Dlaczego?
Pudełko zawinięte w folię, a ta folia cała ufafluniona. Nie trzeba być geniuszem by domyślić się, że opakowanie jest uszkodzone. Stwierdziłam, że nie chce się z tym bawić bo zaraz wszystko porozsypuje. W ten sposób nierozpakowany gratis przeleżał 2 tygodnie. Wiedziałam, że to czerwona glinka wiec czekałam do momentu aż zużyje inna maseczkę. Otwieranie tego nie było zbyt przyjemne i oczywiście wszystko się porozsypywało. Okazało się, że w pudełku są 2 srebrne woreczki i oba dziurawe.... nie uwieczniłam już tego na zdjęciu, po o prostu zabrakło mi cierpliwości i wolałam zająć się sprzątaniem tego bałaganu.
Wniosek mam jeden - wolę zapłacić nawet parę zł więcej i... mieć święty spokój. Gratis na ich stronie kosztuje dokładnie 5,90, a do tego jest dziurawy... to na pewno nie jest warte moich nerwów.