O naszej polskiej firmie Sylveco pewnie większość z Was już słyszała/czytała. Producent kosmetyków naturalnych, dostępnych w przystępnych cenach. Jak wiadomo zimą warto zmienić nieco pielęgnacje i przerzucić się na bardziej treściwe kosmetyki. Na początku grudnia (w Dniu Darmowej Dostawy) kupiłam tłusty krem brzozowo-nagietkowy z betuliną Sylveco.
Stosuję go od miesiąca. Zacznijmy od tego jak owy krem wygląda:
Zapakowany jest w kartonik z grafiką identyczną jak ta na słoiczku. Design muszę przyznać bardzo zachęcający! Słoiczek jest mały jak na standardową pojemność 50 ml (porównując go do kremu Fitomed'u o tej samej pojemności wydaje się maleństwem), a to dlatego, że nie nie ma tu pustego dna ani innych niewykorzystanych przestrzeni - bardzo na plus!
Oprócz standardowej nakrętki producent zaopatrzył krem w dodatkową, plastikową nasadkę. Wygląda to naprawdę fajnie, ale nie wiem czy ma jakieś szczególne zastosowanie - krem jest tak gęsty i zbity, że nie ma opcji by uciekł z pod samej nakrętki.
Zachwyca mnie ogrom informacji, które przekazuje nam producent na opakowaniu. Mamy tu opis działania składników, zaś sam skład przetłumaczony został w sposób zrozumiały dla przeciętnego zjadacza chleba. Od razu widać, że Sylveco nie ma przed nami niczego do ukrycia, wręcz chce edukować swoich klientów. Rewelacja!
W kremie tym w zasadzie nie ma konserwantów, więc należy go zużyć w przeciągu 3 miesięcy od otwarcia.
Tłusta i zbita konsystencja kremu od pierwszego "maźnięcia" podbiła moje serce. Moja mieszana, ale skrajnie nadwrażliwa i chwilami atopowa skóra uwielbia takie tłuściochy. Krem jest tłusty, ale aksamitny. Nie daje uczucia lepkości, ani nie jest tępy. Rozprowadza się na skórze gładko, przyjemnie. Jest także bardzo wydajny, choć nie żałuję go sobie i używam 2 razy dziennie.
Wbrew moim obawom i informacjom, które przeczytałam - krem nadaje się również na dzień, pod pokład płynny oraz mineralny. To dlatego, że możemy po prostu nałożyć go mniej i delikatnie wklepać. W ostateczności - nadmiar odcisnąć chusteczką.
Obawiałam się braku nawilżania, ponieważ krem nie zawiera żadnych nawilżających substancji, tylko natłuszczające i odżywcze. Mimo wszystko wyszło mi to na dobre, bo krem regeneruje skórę, odbudowuje jej naturalną warstwę lipidową. Właśnie braki lipidów były przyczyną moich problemów - nadwrażliwości oraz niezatrzymywania wody w naskórku. Wiedziałam o tym od dawna, ale nie mogłam znaleźć kosmetyku, który poradziłby sobie z ich odbudową. Krem Sylveco szybko doprowadził moją skórę do stanu równowagi odbudowując jej strukturę, nawilżając (jednak!), oraz pozostawiając aksamitną pierzynkę chroniącą przed czynnikami zewnętrznymi. Ta sama warstewka ogranicza parowanie wody ze skóry. Twarz po nim jest odprężona, aksamitnie gładka, miękka, ma równomierny koloryt - w zasadzie na ten moment nie potrzebuję podkładu. Zniknęły cętki będące objawem podrażnienia skóry.
Mam cerę mieszaną i nie odnotowałam żadnych przykrych skutków jego stosowania - brak nowych zaskórników, grudek. Co więcej zauważyłam, że skóra wydziela mniej sebum, a ewentualne wypryski goją się szybciej (w moim przypadku wykwity skórne to wina hormonów, a nie kremu).
GENIUSZ! Żałuję, że dopiero teraz sięgnęłam po kremy Sylveco. Na pewno zagości u mnie jeszcze nie raz w wersji nagietkowej, brzozowej, rokitnikowej i każdej z możliwych. Latem prawdopodobnie przerzucę się na jego lżejszą formułę w opakowaniu z pompką.
Polecam do każdej cery - nawet tłustej!
Jeśli chodzi o dostępność - sklepy zielarskie, oraz sklepy Internetowe z naturalnymi kosmetykami - ja swój krem zakupiłam w sklepie naturica.pl
PS. Mam nadzieję, że doczekam się peelingu enzymatycznego Sylveco. Wiem, że niedawno wypuścili na rynek 2 peelingi, z czego jeden co cery wrażliwej. Ja jednak chyba nie chcę już mechanicznie szorować swojej skóry, bo nigdy na dobre mi to nie wyszło. Enzymatyków jest taki deficyt, że po przeszukaniu całego internetu znalazłam tylko 3 sensowne peelingi, ale ich ceny są jak z kosmosu.
PS. Mam nadzieję, że doczekam się peelingu enzymatycznego Sylveco. Wiem, że niedawno wypuścili na rynek 2 peelingi, z czego jeden co cery wrażliwej. Ja jednak chyba nie chcę już mechanicznie szorować swojej skóry, bo nigdy na dobre mi to nie wyszło. Enzymatyków jest taki deficyt, że po przeszukaniu całego internetu znalazłam tylko 3 sensowne peelingi, ale ich ceny są jak z kosmosu.
Mam wersję rokitnikową, te kremy są po prostu fantastyczne. :)
OdpowiedzUsuńMiałam wersję brzozową i byłam w niej zakochana wręcz<3
OdpowiedzUsuńKrem brzozowy jest na mojej chciejliście, ale ten taki z pompką, czytałam o nim wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńawww zachęciłaś mnie żeby poszukać jakiegoś kremu tej firmy w moich aptekach.
OdpowiedzUsuńja raczej w aptekach się z tymi kremami nie spotkałam.
UsuńJestem miło zaskoczona, że nadaje się pod makijaż. Chętnie wypróbuję jak trafię przy okazji :)
OdpowiedzUsuńnadaje się, ale trzeba nakładać go naprawdę mało... i wiadomo - do matu się nie wchłonie.
UsuńBardzo fajny ten kremik :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam takie tłuściochy :)
OdpowiedzUsuńTyle dobrego słyszałam już o kremach tej firmy, ale jak na razie mam tylko próbki :)
OdpowiedzUsuńTego nie miałam, ale miałam lekki brzozowy i lekki nagietkowy - ten drugi był całkiem fajny. Mnie ostatnio zaciekawiły te ich nowe peelingi, choc generalnie tez chyba wolałbym enzymatyczne.
OdpowiedzUsuńmiałam okazję używać i ja i byłam równie zachwycona :)
OdpowiedzUsuńA ja mam zupełnie inną opinię o tych kremie! U mnie w ogóle się nie wchłaniał tylko pokrywał skórę tłustą warstwą, pod którą nie oddychała. Używałam go z oczywistych względów tylko na noc, bo w dzień świeciłabym się jak żarówka. Po miesiącu używania moja twarz była sucha, napięta, pozbawiona blasku i o ziemistym kolorze. Wyglądałam bardzo nieciekawie. Odstawiłam ten krem i już więcej do niego nie wróciłam. Dobrze, ze mi o nim przypomniałaś. Jak pojadę do Polski to muszę go wyrzucić, bo już pewnie dawno termin minął.
OdpowiedzUsuńto jak krem działa zależy też od reszty pielęgnacji - stosowanych żeli do mycia twarzy, toników... zresztą u Ciebie mało co się sprawdza :P
UsuńWygrałam wtedy wielką pakę kosmetyków Sylveco i cała moja pielęgnacja opierała się o produkty tej marki. Przy cerze wrażliwej, mieszanej, naczynkowej i z tendencją do niedoskonałości faktycznie sprawdzają się tylko określone produkty. Ten krem według mnie nie jest jeszcze dopracowany.
Usuńna peeling eznymatyczny i ja bym się skusiła, bardzo lubię enzymka Phenome i Femi :)
OdpowiedzUsuńKrem przyjemnie wygląda, nie znam kosmetyków tej firmy :)
mam go i lubie za tłustość
OdpowiedzUsuńciekawy skład:)
OdpowiedzUsuńfajna prezentacja kochana, dziękuję :*
pozdrawiam cieplutko :)
Nie miałam jeszcze okazji używać, ale czaję się na któryś z kremów :) Bardziej kuszą mnie te lekkie, bo przy tłustej skórze z odbiorem może być równie, ale czuję się zachęcona opiniami ba blogach. A na peeling enzymatyczny też bym miała ochotę - póki co chyba wypróbuję tego z korundem, tylko muszę się w końcu wybrać do sklepu zielarskiego :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Miałam krem brzozowy i nagietkowy, obydwa były świetne :)
OdpowiedzUsuń