Dziś znowu o rosyjskim kosmetyku. Biłam się z myślami, czy już teraz napisać o nim recenzję, czy jeszcze poczekać i dać mu szansę. Stwierdziłam jednak, że po 1,5 miesiąca regularnego stosowania ten produkt mnie już niczym nie zaskoczy. Dziś biorę na tapetę Masło do ciała z olejem arganowym i masłem shea firmy Organic Therapy.
Z kosmetykami tej firmy miałam do czynienia już parokrotnie (miałam tonik, peeling do twarzy, piankę do mycia twarzy). Niestety, nie byłam z nich zadowolona... Mimo wszystko w tym produkcie pokładałam ogromne nadzieje. Uwielbiam masła do ciała. Zwłaszcza o tej porze roku gdy skóra nie tylko potrzebuje nawilżenia, ale także natłuszczenia i regeneracji. To masło moją uwagę już rok temu. Przy okazji innych zakupów Internetowych zastanawiałam się, czy wrzucić je do koszyka. Ostatecznie okazywało się, że albo nie było go akurat na stanie, albo zniechęciła mnie jego cena i wolałam wybrać coś innego. Gdy nie ma promocji cena waha się w zależności od sklepu od 49 do 27 zł. Duża różnica, prawda? Jeśli mimo dalszej części recenzji będziecie chciały je zakupić - polecam sklep mazidelka.pl - tam znajdziecie je najtaniej.
Skład:
Aqua, Stearic Acid, Glyceryl Stearate, Cetyl Palmitate (zwiększa lepkość), Isopropyl Palmitate (zmniejsza lepkość), Theobroma Cacao Seed Butter, Glycerin, Organic Argania Spinosa Kernel Oil, Organic ButyrospermumParkii (Shea Butter), Panthenol, Lecithin, Potassium Hydroxide, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citic Acid, Parfum.
Dlaczego mimo wcześniejszych niewypałów tej firmy postanowiłam je kupić? Bo ma ponadprzeciętnie dużą pojemność (500 ml, podczas gdy standardem jest 200 - 300) i naturalny skład. Co prawda pierwsze pozycje tego masła wywołują u mnie wątpliwości, bo są to same emolienty i emulgatory, które stabilizują konsystencję i nawet służą skórze, ale nie jestem przekonana czy w takiej ilości. Następnie naturalne, dobre składniki takie jak masło kakaowe (o którym producent na opakowaniu nie napisał), glicerynę, olej arganowy, masło shea, panthenol, lecytynę. Na końcu standardowo regulator pH, konserwanty i zapach.
Naklejka dystrybutora w języku polskim znajduje się na spodzie opakowania. To dobre rozwiązanie, bo przynajmniej nie szpeci nam wizualnie produktu.
Zapach dla mnie jest dosyć delikatny, jakby lekko budyniowy, ale ma w sobie coś drażniącego i ogólnie nie jaram się nim. Mój mężczyzna za to stwierdził, że pachnie jak żółta choinka zapachowa do samochodu, czyli męcząco i sztucznie. Sama bym na to nie wpadła, ale przyznaję że ma trochę racji.
Po otwarciu opakowania (które dodatkowo zabezpieczone jest plastikową nasadką) ukazuje nam się taki widok:
Masło jest gęste. Bardzo gęste. Betonowe wręcz... nie ma najmniejszej opcji by uciekło z opakowania. Miałam już do czynienia z wieloma masłami do ciała, ale z taką konsystencją spotykam się po raz pierwszy. Miałam nawet problem wbić w niego palce i nabrać. Po jakimś czasie konsystencja stała się bardziej przystępna. Podejrzewam, że początkowo masło było po prostu zimne po podróży i czekaniu na mnie w paczkomacie. Nie sądzę, by ten był ogrzewany ;)
Kontynuując temat konsystencji (bo w przypadku tego produktu jest to rzecz kluczowa) - strasznie tępa, ciężka do rozprowadzenia. Daję słowo, jeszcze nigdy nie umordowałam się tak przy smarowaniu ciała. Jest po prostu nieprzyjemna, nie ma ani trochę poślizgu, do którego jestem przyzwyczajona i za który lubię masła do ciała. Zbija się w grudy, bieli skórę (chociaż bielenie akurat po chwili samo znika)...
Trzeba znaleźć na nie sposób. W zasadzie jedyne co możemy zrobić to rozgrzać go pocierając między dłońmi, a później zrobić takie "ciapajce" na skórze dotykając dłonią. Później to rozprowadzić... ale na to też trzeba mieć patent! Trzeba lekko jakby muskać skórę dłońmi, lekko wklepać... Odradzam pocierać i masować skórę - jedyne co tym osiągniecie to zmęczenie i kulkowanie.
Dowód? Proszę:
Gdy już uda się przebrnąć przez rozprowadzanie na skórze topornej konsystencji, masło o dziwo bardzo szybko wtapia się w skórę. Nie klei się, ani nie pozostawia tłustej powłoki. Jednakże nie może być tak pięknie, bo powłoka jest, jak najbardziej... i to całkiem solidna, tępa, paskudna... zdecydowanie wolałabym, by była tłusta. Przynajmniej skóra byłaby gładka. Po tym maśle jest matowa, tępa i nieprzyjemna. Co więcej, ten efekt nie znika dopóki tej warstwy z siebie nie zmyję.
Działanie?
Ciężko jest mi ocenić, czy poza oklejaniem skóry masło cokolwiek robi. Nawilżanie jest liche, moja skóra pod warstwą masła wcale nie jest nawilżona. Mimo wszystko wydaje mi się, że nabrała ładniejszego koloru i jest lekko zregenerowana... więc JAKIEŚ działanie jest.
W chwili obecnej czuje, że męczę się z tym wielkim słojem. Spróbuję mieszać go na dłoni z jakimś olejem... to powinno ułatwić rozprowadzanie go i zlikwidować uczucie tępej skóry, które jest dla mnie nie do zniesienia. Nawet jeśli ten sposób się sprawdzi, to przecież nie kupujemy gotowego produktu po to, by później z nim kombinować.
Z przykrością stwierdzam, że Organic Therapy to najgorsza rosyjska marka kosmetyków, z jaką miałam do czynienia.
PS. Już spróbowałam wymieszać go z olejem i jest lepiej, ale ciężko jest go z nim połączyć.
PS. Już spróbowałam wymieszać go z olejem i jest lepiej, ale ciężko jest go z nim połączyć.
Przyznam, że nie miałam jeszcze tak ciężkiego w rozsmarowywaniu masła, namęczyłaś się z nim ;)
OdpowiedzUsuńi chyba dalej się będę męczyć, bo zostało pół słoja, a szkoda mi go wyrzucić...
UsuńZmieszanie produktu z olejem jest bardzo dobrym pomysłem :)
OdpowiedzUsuńhehe - własnie tą konsystencją mnie zainteresowałaś;)) Powiem Ci,że ja kupuje często czyste masło kakaowe i żeby je użyć muszę uprzednio zalać opakowanie wrzątkiem( z zewnątrz)-dopiero wtedy zmienia sie konsystencja- na olej:) jest z tym trochę zabawy ale nie ma lepszego ratunku na suche pięty (plus owinięcie folią spożywczą;)) może mój sposób radzenia sobie z czystym masłem kakaowym pomoże Ci w wykończeniu tego produktu?:) pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńróżnica polega na tym, że to nie jest czyste masło, tylko cała masa emulgatorów i emolientów... i nie sądzę żeby to cokolwiek zmieniło. nawet jeśli ten sposób by pomógł i lepiej by się nim smarowało, to później skóra i tak byłaby tępa i nieprzyjemna. poza tym co innego smarować pięty, a co innego całe ciało. uczucie oblepionych pięt by mi nie przeszkadzało, a rąk, nóg, tułowia czy tyłka już tak.
UsuńA już myślałam, ze to będzie pól kilo jakiegoś cuda!;/
OdpowiedzUsuńja też tak myślałam :-s
UsuńKonsystencja faktycznie bardzo nietypowa i zdecydowanie zniechęcająca do zakupu. Dzięki za ostrzeżenie :)
OdpowiedzUsuńWygląda ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńWygląda trochę jak gips :)
OdpowiedzUsuńdosyć trafne porównanie :)
UsuńOjej :/ a może te masło jest jakieś 'zleżałe'? Kto wyprodukowałby taki 'beton' ? Ktoś pozbawiony wyobraźni?
OdpowiedzUsuńpewnie jakieś ruski :-d a zleżałe nie jest na pewno ;)
UsuńKonsystencja faktycznie gęsta jak maść.
OdpowiedzUsuńnie... akurat do maści nie jest w ogóle podobna.
Usuńakurat tego nie znam ale zazdroszcze ze go masz :)
OdpowiedzUsuńNie znam w ogole kosmetyków tej firmy i widać nie mam czego żałować. Jakoś bardzo dziwnie się ono spociło...
OdpowiedzUsuńHm...to byłoby coś dla mnie! Moja skóra kocha wszystko co zawiera olejek arganowy, masełka, mydła pod prysznic. Ale zniechęca mnie w tym przypadku zniechęca mnie zapach i ta konsystencja brrr :/
OdpowiedzUsuńz tej firmy mialem piankę chyba, ale mnie uczuliła Oo
OdpowiedzUsuńno to nie fajnie że nie da się rozsmarować ;/
OdpowiedzUsuńO rany faktycznie jak beton takie zbite niesamowicie..aż nieprzyjemne w użytkowaniu ;/ Szkoda się tak męczyć skoro nawilżenie fenomenalne też nie jest
OdpowiedzUsuńMimo tej konsystencji ciekawy produkt :D
OdpowiedzUsuńta konsystencja ciut mnie przeraża...
OdpowiedzUsuńprzyznam szczerze że pokładałam większe nadzieje w tym kosmetyku a tu takie rozczarowanie :) co do tego że zmarzło to możliwe, mi tak ostatnio peeling zmarzł ale teraz jest ok :D
OdpowiedzUsuńhttp://jzabawa11.blogspot.com/
Podobne wrażenie miałam po maśle arganowym z The Body Shopu, generalnie chyba nie było AŻ tak tępe i oporne jak Twoje, ale też się męczyłam z jego rozsmarowaniem. Potem jeszcze wchłaniało się wieki więc już w ogóle mnie denerwowało. No nic, słabiutkie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, masło z tej firmy jest faktycznie takie sobie, ale za to peeling z tej serii z limonką i olejem z winogron jest super! Dobrze peelinguje i wygładza skórę, a dodatkowo również fajnie nawilża :-d
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że jestem chyba jedyna, która wykupuje to masło na pniu, gdzie tylko się znajdzie :D Córka ma AZS, jako jedno z nielicznych masełek i kremów pomaga jako tako utrzymać skórę w dobrym stanie. Żadne inne (poza rokitnikowym masłem) nie jest w stanie nawilżyć i doprowadzić jej skóry do normalności.
OdpowiedzUsuń