Postanowiłam pokazać Wam, jak wygląda moja skromna kolekcja kolorowych mazideł do ust. Czy taka skromna? może nie do końca, bo dla mnie jest to maksymalna akceptowalna ilość. Mimo wszystko zdaję sobie sprawę z tego, że niejedna z Was na pewno mnie przebije ;) staram się nie przeginać z ilością kosmetyków. Część z tych szminek mam już bardzo długo, więc niebawem pozbędę się ich i zastąpię nowymi.
Wybaczcie, że nie zdecydowałam się na jedną barwę światła. Wiadomo, że w zależności od światła zmienia się widzenie barw. Dzieje się tak nie tylko na zdjęciach, więc można uznać, że kolor jest rzeczą względną ;) a właściwie podobno w ogóle nie ma czegoś takiego jak kolor, ale może nie będziemy zagłębiać się w tematykę fizyki :D W każdym razie starałam się jak najdokładniej ukazać barwy moich szminek.
Dopiero na ostatnim zdjęciu dodałam szminkę Avon, wcześniej zupełnie o niej zapomniałam... ale poza tym na każdym powyższym zdjęciu szminki są poukładane w takiej samej kolejności więc mamy tu od lewej do prawej:
Golden Rose velvet matte nr 12 - myślę, że te szminki są najbardziej znane. Mój odcień jest chłodny, ale nie nazwałabym go różowym. Nie będę ściemniać, nie wiem jak opisać ten odcień, wybaczcie :) Szminkę cenię za to, że jest bardzo mocno napigmentowana, nie rozmazuje się i zupełnie nie czuć jej na ustach. Niestety jak to z matowymi szminkami bywa - nieco wysusza. Utrzymuje się dosyć długo ale podczas jedzenia niestety schodzi ze środka ust, może pozostawiać ciemne obwódki.
Rimmel by Kate nr 103 - róż w chłodnej tonacji, ale przełamany odrobiną ciepła ;) ta szminka należy do moich ulubieńców, bo jest świetnie napigmentowana, nie rozmazuje się, nie czuć jej zbytnio na ustach, a przy tym absolutnie nie wysusza, usta wyglądają po prostu na gładkie i zadbane. Utrzymuje się dosyć długo.
Revlon colorburst 001 lilac - jedna z moich najstarszych i jednocześnie mój pierwszy ulubieniec. Widać, że dosyć mocno wyeksploatowana i ogólnie zdezelowana. Od nowości coś było z nią nie tak, chwiała się i chyba była złamana, ale nie chciało mi się jej odsyłać. Bardzo chłodny, liliowy kolor z dosyć błyszczącym wykończeniem. Ma delikatne drobinki rozświetlające, ale gwarantuję, że nie jest to żaden tandetny brokat. Subtelne rozświetlenie i efekt pełniejszych ust. Dodatkowo nie rozmazuje się, jest trwała i nie wysusza.
Hean colour festival nr 5 Ct lodowy róż - bardzo jasny (ale nie trupi) i bardzo chłodny odcień. Szminka jest kremowa i daje ładny połysk bez jakichkolwiek drobinek. W miarę trwała.
Rimmel moisture renew 180 vitange pink - bardzo ciemny, przydymiony, chłodny kolor, trochę wpada w śliwkę. Daje mokre wykończenie, ma bardzo delikatne drobinki rozświetlające, lubi się rozmazywać. Ma intensywny zapach, który kojarzy mi się z tradycyjnym kremem nivea. Niestety tak jak pachnie, tak smakuje - strasznie mnie to wkurza. Ale kolor jest ładny.. no i nie wysusza!
NYC 417 flirty - kupiłam za 3,50 zł przy okazji zbiorowego zamówienia z koleżankami ze sklepu kosmetykizametyki.pl. Kolor to intensywna fuksja. Mocno świetlisty efekt. Nadaje się na letnie dni, ale ja wolę używać jej do wieczorowych makijaży. Niestety opakowanie to straszna tandeta, przede wszystkim szminka nie chowa się do końca, więc można ją uszkodzić przy zamykaniu.
Maybelline color whisper nr 75 rose od attraction - mój najnowszy nabytek. Na ręce ciężko jest ukazać kolor, bo ta pomadka jest pół-kryjąca. Na ustach wyzwala swój odcień i mam wrażenie że efekt końcowy jest zależny od naturalnego koloru warg. U mnie wygląda fenomenalnie i lekko nawilża. Uwielbiam ją na co dzień!
Revlon matte 004 pink about it - mam ją od dawna i chyba czas się z nią pożegnać mimo że prawie w ogóle jej nie używałam. Nie chodziło wcale o kolor... ta pomadka MASAKRUJE usta. Koszmarnie wysusza, podkreśla wszystko co się da. Z daleka wygląda całkiem ok, ale z bliska... pomijając wysuszoną skórę - wygląda jak proszek. Nie polecam!
Avon chic - nie pamiętam z jakiej serii jest ta pomadka i czy w ogóle jest jeszcze dostępna. Nie przepadam za avonem, ale pomadki mają ciekawe i ta też jest całkiem przyzwoita. Kremowa, błyszcząca, mocno kryjąca.
Manhattan soft mat lipcream 53M - pomadka z pacynką, którą ciężko jest równomiernie nałożyć. Marze się, potrzebuje dosyć dużo czasu by zaschnąć. Gdy już zaschnie to jest trwała, ale wysusza usta.
Jak widać, nie nosze krwisto-czerwonych szminek. Nie pasują do mojego typu urody i źle się z nimi czuję.Mam ochotę kupić jakąś ciekawą pomadkę... podzielcie się ze mną swoimi ulubionymi szminkami :) Jakie lubicie?
Ładne kolorki i spora kolekcja :)
OdpowiedzUsuńkolekcja super mogłabym przygarnac cała bo kolorki moje;)
OdpowiedzUsuńBardzo różnorodne:) u mnie kolorowych mazideł do ust niewiele i na dodatek same delikatesy :D
OdpowiedzUsuńPiękne kolory, uwielbiam szminki:)
OdpowiedzUsuńDużo moich ulubionych kolorków, w tym pomadka matowa z GR :)
OdpowiedzUsuńSzmineczki musiały mnie przyciągnąc hihi :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej spodobał mi się matowy revlon
Mamy podobny gust kolorystyczny :) też chyba najbardziej lubię róże, choć ostatnio skusiłam się też na kilka nudziaków. Ale i tak wpadają one w różowe tony ;)
OdpowiedzUsuńmam obie z Rimmel i bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńPraktycznie każdy kolor mi się podoba, osobiście mam tylko jedną krwisto - czerwoną i też uważam, że średnio mi pasuje :)
OdpowiedzUsuńŁooo piękny zestaw można naprawdę wycisnąć z nich bardzo fajne efekty
OdpowiedzUsuńGR Velvet Matte i Color Whisper z Maybelline to moje dwie ulubione linie pomadek, mam ich pokaźną gromadkę :)
OdpowiedzUsuńRimmel 180 <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten kolor właśnie za kolor i za nazwę. Niedawno go wywaliłam, bo miałam go już za długo w kosmetyczce, ale na pewno odkupię.
Super zbiorek i piękna kolorystyka, połowa z nich jest bardzo w moim guście :) Pomadki Maybelline Color Whisper uwielbiam, mam 3 kolorki :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteś pomadkomaniaczką :) Ja jestem błyszczykomaniaczką:)
OdpowiedzUsuń