Ponieważ ostatnio porządnie wzięłam się za zużywanie kosmetyków... a właściwie nie miałam wyjścia, bo nie mam kasy na zakupy (swoją drogą boli mnie to :/), postanowiłam pokazać Wam moje denko... i w wielkim skrócie opisać zużyte produkty.
Tak prezentuje się wszystko:
To może po kolei... na zielono będą zaznaczone kosmetyki, które polecam, na niebiesko te które są raczej neutralne (są ok, ale nie zachwyciły) i na czerwono te, od których proponuje trzymać się z daleka i nie marnować kasy.
Na wstępie napiszę, że żel pod prysznic to akurat coś, z czym lubię eksperymentować, skóra ciała nie jest szczególnie wymagająca, a ja lubię jak mi ładnie pachnie. Nie często zdarza mi się kupić dwa razy ten sam.
NIVEA, Kremowy olejek pod prysznic, Diamond Touch - to w zasadzie kremowy żel pod prysznic, nie ma nic wspólnego z olejkiem. Fajnie myje, daje delikatną pianę, nie wysusza skóry, dosyć przyjemnie pachnie, aczkolwiek nic mnie w nim jakoś szczególnie nie powaliło.
Dove, Kremowy żel pod prysznic w musie - ma fajną, gęsta konsystencję, faktycznie jak mus. Daje uczucie takiej pierzynki na skórze. Skóra po nim jest miękka, gładka, dobrze nawilżona. Ma zapach klasyczny dla kosmetyków Dove. Minusem jest twarde opakowanie, mimo stawiania na otwarciu ciężko wydobyć resztki.
Dove, Odżywczy żel pod prysznic, Mleczko migdałowe i hibiskus - ma zapach, który do mnie nie przemawia.. jest zbyt mdły. Nie wysusza, ale daje uczucie śliskiej powłoki na skórze, którą trudno jest spłukać.
Póki co nie mam już żadnego żelu pod prysznic i nie mam zamiaru kupować. Świetnie sprawdza się do tego celu mydło Aleppo.
Facelle, żel do higieny intymnej - delikatny, nie spowodował żadnych nieprzyjemności. W miarę wielofunkcyjny, bo może służyć jako delikatny żel pod prysznic, przyjemny, aczkolwiek nienachalny zapach. Raz umyłam nim włosy i nie było źle, ale w tym czasie dużo mi ich wypadało i dałam sobie spokój z eksperymentami.
LaciBios femina, Protecta, żel do higieny intymnej - również mi służył, więc spokojnie mogę go polecić. Do kupienia chyba tylko w aptekach za ok. 10 zł.
Intiminelle, żel do higieny intymnej, kora dębu - dostępny w drogeriach Natura. Kiedyś miałam aloesowy i wywołał u mnie infekcje, po jakims czasie moja mama kupila z korą dębu.. a że nie miałam się czym umyć, to zaryzykowałam. Znowu nabawiłam się infekcji, więc NIE POLECAM. Poza tym jest koszmarnie wodnisty i niewydajny.
Corine de Farme, mleczko do demakijażu twarzy i oczu - niedługo pojawi się jego pełna recenzja
Babydream, krem do twarzy i ciała - uważam, że dobry, tani i wielofunkcyjny. Dostępny w Rossmanie za 3-5 zł / 100 ml. Nadaje się do smarowania twarzy, do ciała (polecam na wyjazdy), a ja najcześciej smarowałam nim dłonie. Jedynie zapach kosmetyków Babydream średnio mi odpowiada.
Ziaja med, kuracja nawilżająca do cery suchej i odwodnionej, Lano-krem - ma gęstą, tłusta konsystencję, która nie bardzo się wchłania, chyba że nałożymy go bardzo mało. Nie podrażnia, ładnie nawilża cerę suchą, ale z odwodnioną w najmniejszym stopniu sobie nie radzi. Mnie nie zapchał, ale nie polecam przy cerze mieszanej.
Ziaja med, kuracja lipidowa do cery odwodnionej i atopowej, Fizjoderm - ten krem zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu, ma lżejszą konsystencję niż lano-krem, a mimo to lepiej regeneruje i nawilża skórę. Potrafił na chwilę (a to już wyczyn) uspokoić moje atopowe placki.
Cerkopil, krem do skóry wrażliwej i atopowej - polecił mi go dermatolog. Do kupienia w aptekach za ok 30 zł / 50 ml. Ma dwa parabeny w składzie i ogolnie podrażniał mi skórę, a więc nie polecam...
AA Help, cera atopowa, krem-żel do mycia twarzy bezzapachowy - niby bezzapachowy, ale śmierdzący, zupełnie niepieniący się krem na bazie parafiny. Dobrze zmywał makijaż, nie podrażniał, ale w sumie nie zachwycił. Później odkryłam mydło Aleppo (pisałam o nim TUTAJ) dlatego do niego już nie wrócę.
Dabur, Woda różana - tu będzie krótko. Kocham ją, z pewnością jeszcze kiedyś kupię. Jak dla mnie pięknie pachnie, podobnie jak mój ukochany olejek różany o którym pisałam TUTAJ. Bardzo prawdopodobne, że jeszcze kiedyś osobno o niej napiszę.
Dove, intensive nourishment, krem do rąk - świetnie nawilża, nie lepi się, szybko wchłania, jest często w promocji - polecam.
Eveline, slim 3D, push-up, serum do biustu - zużyłam kilka takich tubek i mogę powiedzieć, że działa... napina skórę, piersi lekko się podnoszą, nawilża, ładnie pachnie, nie klei się, szybko wchłania... ALE.. ma parabeny. Podobno sprzyjają one rozwojom nowotworów piersi, ponad 90% wyciętych guzów znajdowano właśnie te konserwanty... niestety trochę mnie to odstrasza, nie chcę ryzykować. Szkoda, bo bardzo go lubiłam :(
Hipp, oliwka pielęgnacyjna - myślę, że nie muszę jej nikomu przedstawiać. Sprawowała się pięknie... Używałam do włosów, twarzy, ale najcześciej do ciała. Daje uczucie nawilżonej, elastycznej i miękkiej skóry. Możliwe że jeszcze kiedyś ją kupię, ale najpierw chce wypróbować parę innych.
Uriage, woda termalna - recenzja TUTAJ
Soraya, mleczko do ciała silnie ujędrniające 25+ - zapach mi się niezbyt podobał, kojarzył z męskim. Jest na parafinie, więc tworzy powłokę na skórze. Dosyć długo się wchłania i trochę klei. Jest wydajne, ale ciężko wydobyć resztki. O dziwo miałam wrażenie, że skóra faktycznie stała się bardziej jędrna... ale to pewnie kwestia masaży, które stosowałam podczas aplikacji.
Dove, indulgent nourishment, odżywczy balsam do ciała do suchej skóry - pachnie słodko, ale mi się podoba (moją mamę mdli). Pięknie nawilża i regeneruje skórę, jest po nim gładka i miękka. Dosyć szybko się wchłania, nie klei, przyjemnie rozprowadza. Polecam.
Avon, Planet Spa, Tropikalny krem do stóp i łokci z kwasami AHA - zapach jest taki słodki, mdły, chemiczny... mnie strasznie drażni. Za to działanie na medal! Pięknie wygładza, zmiękcza i nawilża skórę stóp. Nie miałam lepszego do tego celu, a więc za działanie polecam (skoro mój wrażliwy nos dał sobie radę z tym zapachem to innym może się nawet podobać).
Isana, krem do ciała granat i figa - recenzja TUTAJ
Avon, kulki brązujące - kupiła je moja siostra przed wyjazdem do Anglii już lata temu.. z pewnością są przeterminowane i najwyższy czas je wywalić. Poza tym stanowczo zbyt rude jak dla mnie...
Bell, Multi Mineral, podkład długotrwale matujący - bardzo go lubiłam.. wyrzucam resztkę, bo podkład zbyt długo stoi otwarty. Opakowanie wygodne, ale jak widać wszystko się z niego ściera. Lubiłam za ładny, jasny kolor, przyjemne rozprowadzanie bez smug, dosyć dobre krycie, niezapychanie i delikatne matowienie skóry bez wysuszania i podkreślania suchych skórek. Niestety trwałość trochę gorsza, ale tragedii nie ma. Ja teraz mam minerały, więc do niego nie wrócę... ale fankom podkładów płynnych polecam.
The Body Shop, beztłuszczowy podkład do cery tłustej - dostałam go kiedyś od siostry. Ten podkład to jakiś koszmar... kryje dobrze i nie ma po nim błysku, ale podkreśli każdą niedoskonałość naszej skóry. Zarówno pryszcze, jak i każdą, najmniejszą nawet suchą skórkę. Do tego lubi robić plamy i gdy zmoczymy twarz/lekko się spocimy spływa w jakiś dziwny sposób - tworzą się białe zacieki, w innym miejscu ciemne plamy. Fajne opakowanie próżniowe, ale z pompki odłazi srebrna farba.
Rimmen, Ekstra suer lash, tusz do rzęs - miałam go dawno, nie wiem po co trzymam puste opakowanie. Najwyższy czas je wyrzucić. Pamiętam jedynie, że byłam z niego zadowolona. Możliwe że jeszcze kiedyś kupię.
Avon, super Curle, tusz podkręcający - dostałam kiedyś w gratisie i w ogóle nie używałam, bo on nie działa! Totalnie zero efektu, nawet nie czyni rzes czarnymi... za to pięknie można się nim ukuć w oko (silikonowa szczoteczka z długimi kolcami).
Maybelline colossal 100% black - recenzja TUTAJ
Avon, super shock, tusz do rzęs - kiedyś był bardzo polecany i ja nie rozumiem jego fenomenu. Nadaje rzęsom czarny kolor bez sklejania, ale totalnie nic poza tym.
Lovely, curling pump up - kiedyś pojawi się jego pełna recenzja. Lubię i kupię ponownie.
Miss Sporty, czarna kredka automatyczna - strasznie się rozmazuje
Vollare, czarna kredka do oczu z temperówką - bardzo fajna kredka, ale mam ją już baaardzo długo, dlatego wolę wywalić i nie ryzykować alergii.
Manhattan, eyeliner w płynie - ma sztywny pędzlek co dla jednych jest zaletą a dla innych wadą. mi ciężko się nim operowało. raczej nie zrobimy nim cienkiej kreski. Dosyć trwały, ale potrzebuje chwilę na wyschnięcie (można zrobić efekt ksero). łatwo nałożyć za grubo, a wtedy się kruszy.
Lovely, eyeliner w płynie - ma fajny pędzelek i jak na eyeliner w płynie dosyc ładną czerń. Niestety wodnista konsystencja spowodowała, że pare razy wlałam go sobie do oka, a wtedy piekło :/ jest strasznie nietrwały, rozmazuje się byle czego... polecam tylko do nauki rysowania kresek, do niczego więcej.
Avon, eyeliner w pisaku - to jest jakaś kpina, w ogole nie dalo sie tego używać. Wszystkie napisy się starły. Koncowka pisaka niemal od razu się uszkodziła, prawie nie pisze, zacina się... ale gdy już coś napisze, to w kolorze zgniłej zieleni z prześwitami :/ jeden z nawiekszych bubli avonu (a moim zdaniem procz paru perelek Avon ma same buble).
Loreal, studio secrets, konturówka do ust - totalny bubel którego nie da się używać. kredka jest twarda jak kamień i w ogole nie rysuje...
Cienie do powiek Inglot, H&M, które mam już kupe lat i wątpię czy gdziekolwiek jeszcze można je kupić. Wyrzucam bo przeterminowane.
Ingrid, Cień do powiek, wyrzucam bo kolor ładny ale cień do niczego.
Lady speed stick, antyperspirant w sprayu - ładnie pachnie i dobrze chroni przed poceniem. Niestety trochę wysusza skórę.
Nivea, natural action, dezorodant w kulce o zapachu lotosu - pięknie pachnie, nie zawiera solu aluminium więc jest zdecydowanie zdrowszy... ale totalnie nie chroni przed poceniem. Zapach lotosu, początkowo piękny, daje nieprzyjemną woń gdy zmiesza się z potem.
Ziaja, antypyperspirant z kulce sensitiv - uwielbiam go za świeży, jakby mydlany zapach, który długo się utrzymuje. To już moje 3 opakowanie i pewnie jeszcze nie raz go kupię. Bardzo dobrze chroni przed poceniem i jest delikatny dla skóry. No i tani!
Isana, suchy szampon do włosów - faktycznie przywraca świeżość włosów, ale kosztem ich zdrowia. Bardzo je wysusza, po aplikacji są matowe. Ciemniejsze włosy może bielić... mnie nie przekonała idea suchych szamponów.
Barwa ziołowa, Szampon ze skrzypem polnym - dobry szampon oczyszczający ze SLSem, bez silikonów... lubi go moja skóra głowa, lubią włosy, bo mniej się przetłuszczają, są puszyste... jedynie odrobinę chyba wysusza włosy.. ale stosując go mogę głowe myć co 4-5 dni, a to też dla nich lepiej.
Isana, migdałowy zmywacz do paznokci - zużyłam już kilka buteleczek. Jest na bazie acetonu ale mniej wysusza paznokcie niż niejeden acetonowy. Dodatkowo jest tani, bez najmniejszych problemów zmywa każdy lakier, ma znośny zapach.
Uf.... to już wszystko. Ciesze się, że pozbyłam się takiego nadmiaru. Teraz już mogę stanowczo stwierdzić, że nie mam tego aż tak dużo...
Wiem, że denko jest OGROMNE, dlatego tłumaczę dlaczego - bardzo dużo produktów było już na wykończeniu. Najzwyczajniej w świecie je dobiłam ;)
Ale ogromne denko ! Takieg jeszcze nie widziałam, gratuluję zużyć :-)
OdpowiedzUsuńoo rany, jakie ogromniaste denko! ile je zbierałaś? ;p
OdpowiedzUsuńtroche ponad miesiąc ;) bardzo dużo produktów było na wykończeniu, tylko je dobiłam.
UsuńAle ogromne denko! Mam tą wodę termalną Uriage i uczę się jej używać :P
OdpowiedzUsuńTo chyba nie jest denko tylko ogromne dno :) Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńAle tego naprodukowałaś :D
OdpowiedzUsuńa ile miejsca Ci się zwolniło :D
genialne denko, oby tak dalej :-)
OdpowiedzUsuńWow dużo tych rzeczy.!
OdpowiedzUsuńklaudussia-hehe.blogspot.com/
dużo tego ;D
OdpowiedzUsuńPierwsze, ale jakie ogromne ;) Jestem pod ogromnym wrażeniem ;) Bardzo lubię płyn Facelle ;)
OdpowiedzUsuńw wolnej chwili zapraszam do mnie na news :*
Facelle i Colossala bardzo lubię:) A czaję sięna tę maskarę z Lovely no i wodę Uriage:)
OdpowiedzUsuńogromne denko, gratuluję!
Łooo jakie duże denko. Czytałam i czytałam... Zastanawiałam się nad tym szamponem Barwy, ale mój wybór padł wtedy na familijny z Biedrony i żadnego uczulenia po nim nie mam. Nie lubię kremów Ziaji ze względu na to, że są tłuste i "toporne". I zgadzam się- Avon to w większości same buble
OdpowiedzUsuńjejciu, strasznie wiele zużywasz ! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny! Właśnie rozmyślam nad Hakuro, ale nie wiem czy użycie go nie spowoduje ciemnienia podkładów i da naturalny efekt?
OdpowiedzUsuńPokaźne denko! Co do tuszu podkręcającego z Avonu to był mój pierwszy tusz i zraziłam się wtedy cholernie, bo według mnie też totalnie nic nie robi!
Z chęcią będę wracać na Twojego bloga ;)
da naturalny efekt... a jeśli chodzi o ciemnienie to pierwsze słysze żeby pędzel się do tego przyczyniał :)
Usuńfacelle lubię i czekam na recenzję Lovely Pump Up
OdpowiedzUsuńNo to się nazywa denko ;)
OdpowiedzUsuńTusz z lovey uwielbiam olejek hipp takę.Wodę termalną muszę wypróbować.
chyba największe denko jakie widziałam na blogach:D
OdpowiedzUsuńto mleczko Soraya ujędrnia :) Masaże napewno pomogły, ale kosmetyk też napewno miał w swój udział w poprawie elastyczności i jędrności twojej skóry :) A zapach, co oczywiście jest kwestią gustu, mi się szaleńczo podoba :D
OdpowiedzUsuńJa tez miałam to mleczko Soraya moje ciało stało sie naprawdę bardziej jędrne- a żadnych masaży nie stosowalam wiec mleczko działa ! Oprócz tego to jets naprawdę duże wydajny i w przystepnej cenie. Mi zapach kosmetyku nie przeszkadzal, dość świeży, raczej neutralny niz męski bym powiedziała.
OdpowiedzUsuńMleczko oprócz efektu ujędrnienia super nawilża skore i ja wygładza. Jak dla mnie HIT szczególnie dzięki temu efektowi ujędrnienia ! :)